Jasne jest, że piątkowy zamach bombowy na konsulat USA w Karaczi w Pakistanie był ostrzeżeniem dla Waszyngtonu i jego sojuszników, aby jak najszybciej porzucili plany wojny z terroryzmem - uważają pakistańskie władze. W wyniku wybuchu samochodu pułapki zaparkowanego przed amerykańskim konsulatem zginęło 11 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych.

Mimo że odpowiedzialność za atak wzięło na siebie nieznane dotychczas ugrupowanie al-Qanoon (Prawo), prowadzący śledztwo uważają, że autorem zamachu są bojownicy z al-Qaedy.

Jak do tej pory pakistańskiej policji nie udało się odnaleźć żadnych śladów, świadczących o tym, że ugrupowanie al-Qanoon w ogóle istnieje. W związku z zamachem nikt nie został jeszcze zatrzymany.

Dziś po raz drugi do Karaczi na miejsce wybuchu przyjechało około 20 agentów FBI, którzy pomagają w prowadzeniu śledztwa. Przez ponad dwie godziny agenci przeprowadzali oględziny i zbierali fragmenty zniszczonego wybuchem samochodu.

Ze względów bezpieczeństwa przez cały ten weekend wszystkie amerykańskie placówki dyplomatyczne na terenie Pakistanu zostały zamknięte.

rys. RMF

19:45