Niestety, na stadionie Narodowym w Warszawie Polska przegrała z Serbią 0:3 (22:25; 22:25; 20:25). Biało-czerwonym nie pomógł nawet gorący doping ponad 60 tysięcy kibiców. Oczywiście porażka nie przekreśla szans naszego zespołu na podium ME, ale droga do medalu stała się bardzo wyboista.
Serbowie przyjechali do Polski bez podstawowego przyjmującego Marko Ivovicia, który doznał kontuzji stawu skokowego tydzień przed rozpoczęciem Euro. W naszej kadrze też nie obyło się bez problemów. Z urazem zmagał się Mateusz Bieniek i do ostatniej chwili ważyły się jego losy. Dzięki świetnej pracy sztabu medycznego kadry, nasz środkowy zdążył na czas. De Giorgi jednak wolał nie ryzykować i Bieniek bój z Serbami rozpoczął na ławce rezerwowych. Jego miejsce w wyjściowym składzie zajął Łukasz Wiśniewski.
Początek spotkania należał do biało-czerwonych. Prym wiedli Dawid Konarski i Bartosz Kurek. Brawa należały się gospodarzom za grę w obronie i dzięki temu mogliśmy wyprowadzić skuteczne kontry. Na pierwszej przerwie technicznej biało-czerwoni prowadzili 8:5. Serbowie zaczęli kąsać nas zagrywką. Zwłaszcza Urosz Kovacević i Srecko Lisinać napsuli nam sporo krwi. Wynik odwrócił się na korzyść Serbów (10:9). Na dodatek, rywale ustawiali szczelny blok o czym dwukrotnie przekonał się Konarski. Goście zatrzymali też potężny atak Kurka ze skrzydła i na drugą przerwę techniczną schodzili z trzema punktami przewagi (16:13).
Orły musiały "gonić" wynik. Niestety brakowało skuteczności w ataku. Serbowie natomiast grali niemal bezbłędnie i trzymali nasz zespół na bezpieczny dystans. Kiedy kontrę wykorzystał Drażen Luburić, rywale "odskoczyli" na cztery punkty (20:16). O przerwę poprosił wówczas De Giorgi. Serbska maszyna działała bez zarzutu do stanu 23:19. Wtedy goście popełnili dwa błędy i zapaliła się iskierka nadziei, że ten set jeszcze nie jest stracony. Grbić szybko przywołał swoich zawodników do porządku. Setbola dał im Marko Podraszczanin z krótkiej (24:21), a pierwszą partię zakończył Nemanja Petrić, który "obił" nasz blok (25:22).
Polacy ruszyli z impetem od początku drugiej partii. Wreszcie zaczął funkcjonować nasz blok, a Konarski i Kubiak zdobywali ważne punkty. To wszystko przełożyło się na wynik. Na pierwszej przerwie technicznej "Biało-czerwoni" mieli trzy punkty w zapasie (8:5), czyli identyczna sytuacja jak w inauguracyjnej odsłonie. I tak jak w pierwszym secie, Serbowie błyskawicznie odrobili straty. Po "bombie" Urosza Kovacevicia z drugiej linii było 10:9 dla przyjezdnych. Polacy podjęli rękawicę i na boisku rozgorzała walka punkt za punkt. W końcówce oba zespoły ryzykowały zagrywką i dwukrotnie trenerzy prosili o wideowerfikację, bo o powodzeniu decydowały centymetry. Niestety, po piekielnie mocnym serwisie Kubiaka piłka wylądowała poza boiskiem (22:20). W końcówce "Biało-czerwoni" mieli świetną okazję, żeby wyrównać na 23:23. Konarski jednak fatalnie przestrzelił. Nie pomógł challenge. Bloku nie było i rywale mieli setbola. Niudany atak zdeprymował Konarskiego, bo w następnej akcji został zatrzymany. 25:22 i 2:0 dla Serbii.