Sceny jak z komedii rozegrały się w Lubaczowie na Podkarpaciu. Mieszkańcy, zachęceni niską ceną, kupili 19,5 tony amerykańskich udek kurczaka, które miały trafić za wschodnią granicę. Ale nie trafiły i lubaczowianie mogli je kupować wprost z otwartego tira. Po udka ludzie stanęli w – dosłownie – kilometrowej kolejce. Utworzono nawet komitet kolejkowy.

Wszystko zaczęło się od tego, że niesprawnego tira pogranicznicy odesłali z przejścia jeszcze przed odprawą. Zezłoszczony kierowca, chciał odreagować stres i wypił najprawdopodobniej kilka piw. Okazało się, że o jedno za dużo – jadąc w stronę innego przejścia wpadł do rowu.

Jego – trzeźwy – kolega odprowadził ciężarówkę na parking, ale nie zadzwonił do właściciela towaru, tylko zaczął sprzedawać udka wprost z tira. Koniecznie dodać trzeba, że ceny były naprawdę niskie. 20-kilogramowy karton udek – chyba w zależności od wyglądu klienta – kosztował od 15 do 20 zł.

Właściciel towaru, szukał ciężarówki przez dwa dni. Znalazł ją, ale już bez udek. Kierowca-handlowiec odpowie teraz za przywłaszczenie mienia.

Tymczasem lubaczowianie postanowili sprawdzić udka w sanepidzie. Można je jeść bez obaw. Teraz nad Lubaczowem unoszą się dymy z dziesiątków grilli...

Foto: Archiwum RMF

10:25