Francuskie i brytyjskie władze wszczęły śledztwo w sprawie kolejnej kolizji statku z wrakiem frachtowca, spoczywającego w Kanale La Manche. Dochodzenie ma wyjaśnić, dlaczego mimo ostrzeżeń - świecących bojach, komunikatach radiowych, patrolów jednostek straży przybrzeżnej - ciągle dochodzi tam do wypadków.
Wczoraj w nocy w wystający tuż nad powierzchnię wody wrak norweskiego statku „Tricolor” wbił się turecki tankowiec „Vicky”. Jednostka przewoziła 70 tys. ton ciekłego gazu i paliwa lotniczego, kerozyny.
Na szczęście zbiornikowiec zdołał odpłynąć o własnych siłach. Nie doszło też do wycieku, ale na wszelki wypadek w rejon kolizji popłynął belgijski statek ratownictwa chemicznego.
„Tricolor” to najwyraźniej bardzo pechowa jednostka. Statek zatonął na jednym z najbardziej uczęszczanych torów wodnych 14 grudnia po kolizji z zarejestrowanym na Bahamach kontenerowcem „Kariba”.
„Tricolor” wiózł 3 tys. luksusowych samochodów, które były warte więcej, niż cała jednostka. Dobę później we wrak omal nie uderzył inny statek. Następnego dnia mniej szczęścia miała jednostka „Nicola”. Uszkodzona musiała popłynąć do portu na naprawę.
12:00