"Byłem gotów złożyć urząd prezesa NIK" - ogłasza Marian Banaś w specjalnym oświadczeniu, do którego dotarli dziennikarze RMF FM. Dalej podkreśla jednak, że "z przykrością" stwierdził, że jego "osoba stała się przedmiotem brutalnej gry politycznej", i że "jako prezes Izby nie może pozwolić, by stała się ona przedmiotem politycznych rozgrywek i targów". "Dlatego w poczuciu odpowiedzialności za Najwyższą Izbę Kontroli będę kontynuował powierzoną mi przez parlament misję" - podsumowuje Marian Banaś.
"Wobec pojawiających się w mediach różnych doniesień związanych z moją działalnością, ale przede wszystkim powodowany troską o przyszłość Najwyższej Izby Kontroli, pragnę oświadczyć, że byłem gotów złożyć urząd prezesa NIK" - taką deklaracją rozpoczyna Marian Banaś oświadczenie, do którego dotarli dziennikarze RMF FM.
"Z przykrością stwierdziłem jednak, że moja osoba stała się przedmiotem brutalnej gry politycznej. (...) Jako prezes Izby nie mogę pozwolić, by stała się ona przedmiotem politycznych rozgrywek i targów. Nie. Na to zgody nie będzie - oświadcza szef NIK.
Podkreśla, że został "powołany na urząd prezesa NIK z zachowaniem wszystkich procedur" i że nigdy nie mówił o sobie, że jest "człowiekiem wolnym od błędów".
"Dziś pojawiły się wątpliwości związane z moją przeszłością. Uważam je za kłamliwe i krzywdzące. Deklaruję, że jestem gotów odpowiedzieć na każde pytanie śledczych i wyjaśnić wszelkie ich wątpliwości" - zaznacza dalej Marian Banaś i oświadcza: "Jeśli zajdzie taka potrzeba, jestem gotów zrzec się immunitetu prezesa NIK".
"Jednocześnie będę zdecydowanie stawał w obronie mojego dobrego imienia i mojej rodziny" - podkreśla.
Powtarza również, że jego zadaniem "jako prezesa NIK jest zapewnienie dalszego stabilnego działania Izby, wolnego od wszelkich politycznych nacisków i gier".
"Przypominam, że podwaliny pod nowoczesną ideę niezależnej kontroli państwowej położył już w latach 90. prezes Izby śp. Lech Kaczyński. W pełni zgadzam się z taką filozofią funkcjonowania Najwyższej Izby Kontroli, dlatego w poczuciu odpowiedzialności za Najwyższą Izbę Kontroli będę kontynuował powierzoną mi przez parlament misję" - ogłasza następnie Marian Banaś.
"Na zakończenie pragnę bardzo serdecznie podziękować za liczne maile i telefony ze słowami wsparcia i otuchy od wielu Polaków" - podsumowuje szef NIK.
Nazwisko Mariana Banasia trafiło na czołówki medialnych doniesień po reportażu "Superwizjera" TVN, który m.in. ujawnił kontakty szefa Najwyższej Izby Kontroli ze znanymi w Krakowie przestępcami, który w wynajmowanej od Banasia kamienicy na krakowskim Podgórzu prowadzili pensjonat z pokojami na godziny. Reportaż nagłośnił również sprawę niejasności w oświadczeniach majątkowych szefa NIK, których kontrolę prowadziło już wtedy Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Kilka dni temu CBA poinformowało o zakończeniu kontroli oświadczeń majątkowych Mariana Banasia z lat 2015-19 i skierowaniu sprawy - z powodu stwierdzonych "nieprawidłowości" - do prokuratury.
Wczoraj natomiast Prokuratura Regionalna w Białymstoku wszczęła śledztwo dotyczące m.in. podejrzeń nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych Mariana Banasia.
Po emisji głośnego reportażu "Superwizjera" politycy Prawa i Sprawiedliwości długo stawali w obronie szefa NIK. Zmieniło się to dopiero w ostatnim czasie: od ubiegłego tygodnia politycy PiS publicznie domagali się dymisji Banasia.
W piątek premier Mateusz Morawiecki stwierdził wprost, że wnioski z raportu CBA powinny skłaniać prezesa NIK do ustąpienia ze stanowiska, a "jeśli tak się nie stanie, mamy plan B".
Dzisiaj natomiast rzecznik rządu Piotr Müller powiedział na antenie Polsat News, że "ma nadzieję, że nie będzie trzeba przechodzić do planu B", i zaznaczył, że "w tej chwili nie ma żadnych decyzji" co do planów legislacyjnych, a rząd ma nadzieję, że takie działania nie będą potrzebne.
Müller skomentował również możliwość przekazania części kompetencji szefa NIK jego zastępcy. "To jest spotykane w wielu instytucjach" - stwierdził.
W odniesieniu do mitycznego "planu B" pojawiły się doniesienia o możliwości przeprowadzenia zmian w prawie, które miałyby umożliwić usunięcie Mariana Banasia ze stanowiska szefa Najwyższej Izby Kontroli.
W rozmowie z dziennikarzem RMF FM Patrykiem Michalskim konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski nie pozostawił jednak wątpliwości: ewentualne zmiany w ustawie o Najwyższej Izbie Kontroli lub w konstytucji będą "dotyczyły kolejnego prezesa NIK" - gdyby zaś zostały wykorzystane do odwołania Mariana Banasia, "byłoby to naruszenie konstytucji, która odsyła do ustawy, ale nie pozwala na odejście od zasady, zgodnie z którą nowe reguły nie są stosowane wstecz".
"Jeśli moglibyśmy przyjąć, że zmieniamy ustawę o NIK i wprowadzamy dodatkową przesłankę, to by oznaczało, że nie ma niezależności tej instytucji (...) - bo możemy w trakcie kadencji stworzyć taki standard, którego na początku nie było, a stosujemy go, bo przestaje nam się podobać kolejny urzędnik, i którego zastosowanie ma na celu wyeliminowanie tego urzędnika" - wyjaśniał prof. Piotrowski.