Afera taśmowa jest jeszcze całkiem świeża, a już obrasta pleśnią interpretacji: kto z kim, w jakim celu i przeciwko czemu i na przekór komu? Kto tu z kim walczy? W jakim celu nagrywał i po co właśnie teraz wypuścił nagrania? Przeciwko jakim działaniom może to być kontrakcja? Roją się – głównie w Internecie- przeróżne wersje spiskowe, które ja zawsze śledzę najchętniej, bo zebrałem już wystarczający bagaż dziennikarskich doświadczeń przez te ponad dwadzieścia lat pracy zawodowej, by wierzyć jeszcze przedstawicielom własnego zawodu. Wolę uważnie śledzić ulubionych blogerów.
Ich odczytania podzieliłbym na kilka odmian. Główny podział dotyczy pytania, czy jest to afera zmontowana w Polsce, czy też raczej uderzenie z zewnątrz.
Tomasz Parol czyli bloger Łażący Łazarz wietrzy spisek globalistów-banksterów: "Po odsłuchaniu taśm “Wprost" nie ulega dla mnie wątpliwości, że Sienkiewicz będący bulterierem Tuska na krótkim łańcuchu ujawnił konflikt interesów Premiera Donalda z jego mocodawcami z zachodniej finansjery, na którym paradoksalnie Polska mogłaby skorzystać, gdyby... nie ujawnione taśmy. Dziś górą znów jest Soros, Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy." - zaczyna swój wpis zatytułowany "Taśmy czyli oddech finansjery"
Teresa Bochwic widzi tu amerykańską akcję "sanacyjną" na swoim blogu wyciągając ciekawy wniosek ze zdań wypowiedzianych w Warszawie przez prezydenta Baracka Obamę: " Tutaj w Polsce widzimy żywą presję i rosnące społeczeństwo obywatelskie, które rozlicza swoich przywódców - ponieważ rządy istnieją po to, aby podnosić swoje narody, a nie przygniatać.“ “...Przywódcy muszą podtrzymywać publiczne zaufanie i sprzeciwiać się korupcji, a nie okradać kieszeń własnego narodu.“
Jeszcze bardziej intrygujący jest komentarz do tego wpisu autorstwa Józefa Darskiego (czyli Jerzego Targalskiego). Przytoczę go w całości zachowując oryginalną pisownię: "Należy zobaczyć w kogo uderzono. Belka - potencjalny sługus Amerykanów, zarejestrowany KO "Belch", Cytrycki też zarejestrowany przez Dep. I. Kondonek - podnóżek Angeli. Nowak - śmieć bez znaczenia - służy do uderzenia w Kondonka. Kluczowe będzie zachowanie Komoruskiego. Jego sojusznicy: Radsik, Gówin, Schetynescu, Giertych - pozostają "czyści". Jako siła protestu i sumienia wystąpił Ruch Narodowy (Bosak, Winnicki). To jednak wygląda na uderzenie wyprzedzające ruskiej wojskówki od Komoruska, by Obama nie miał kogo przewerbowywać. Odpowiedzią Kondonka byłaby mobilizacja Departamentu I. Mianowanie Gowina i Schetyny ma sens jeśli chciałby rozbić obóz Komoruska. Ważne jest też źródło publikacji. Kiedyś Wprost podlegał pod ABW, teraz widocznie pod wojsko. Red. Naczelny ma tyle za uszami, że zrobi wszystko. Trzeba obserwować niemiecki onet - broni Kondonka i ruski wp - kolejne informacje, czyli chcą go uwalić." Dosadny post Darskiego niech będzie dla nas pasem transmisyjnym z teorii "zewnętrznego uderzenia" na hipotezę wojny naszych bezpieczniackich klanów trzęsących III RP.
Bloger Aleksander Ścios nieoceniony w analizowaniu mechanizmów władzy w naszym PRL-u bis ograniczył się do przedstawienia clou afery w kilku wpisach na twitterze: "Ludzie w brązowych butach wyemitowali z okolic Belwederu audycję: albo kasa na"przemysł zbrojeniowy" i ustawy w/s WSI albo gramy do upadłego." Ścios eksponuje rolę rezydenta Belwederu Bronisława Komorowskiego oraz jego zaplecza z "wojskówki" podając adresy projektów ustaw, które czekają na pozytywne "rozpatrzenie" przez rząd Donalda Tuska. Ewentualny opór ma być przełamywany ostatnimi medialnymi wrzutkami. Publicysta precyzuje to tak:
" Audycja z Belwederu:
reforma służb- http://www.bbn.gov.pl/pl/wydarzenia/5601,Zastrzezenia-BBN-wobec-reformy-sluzb-specjalnych.html
... kasa dla zbrojeniówki - http://www.bbn.gov.pl/pl/wydarzenia/5622,PAP-Spotkanie-prezydenta-i-premiera-ws-wydatkow-na-armie.html
... reaktywacja WSI- http://bip.kprm.gov.pl/kpr/form/r268,Zalozenia-do-projektu-ustawy-o-zmianie-ustawy-Przepisy-wprowadzajace-ustawe-o-Sl.html ..."
Do podobnych wniosków dochodzi Piotr Wielgucki - bloger Matka Kurka: "Wszyscy czekali na to, co powie Tusk i Kaczyński, ale mnie najbardziej interesuje reakcja Komorowskiego, bo się upieram, że to jest robota pana Bronka i jego zaplecza, ewentualnie pan Bronek się podpiął do roboty kogoś jeszcze innego. Proponuje przyjęcie jednej stałej i pewnej. Umówmy się, że jedynym poważnym graczem politycznym, który może wysadzić Tuska jest Komorowski i nikt więcej. Jeśli on da sygnał, że czas Tuska się skończył, to tak się rzeczywiście stanie, a nie odwrotnie. Tusk nie mam żadnej szansy na wykończenie Komorowskiego."
Duże poruszenie wywołała blogerka kataryna swoim wpisem o tytule nawiązującym do afery Rywina. Fraza "Przychodzi Belka do Sienkiewicza..." rymuje się oczywiście ze słynnym zdaniem "Przychodzi Rywin do Michnika". Kataryna analizuje sekwencję pisania ustawy o NBP i odwoływania ministra finansów Jacka Rostowskiego w konfrontacji z "knajpianymi negocjacjami" Sienkiewicza z Belką. Kalendarium daje naprawdę wiele do myślenia.
To tylko wybrane przeze mnie teorie. Naczytałem się w sieci znacznie więcej, więc będę kontynuował wątek. Nie ograniczając się do streszczania i linkowania. Oto mój bardzo skromny wkład do internetowej komisji "weryfikacyjnej" hipotezy badawcze.
Bogdan Zalewski: Moim gościem jest ekonomista profesor Robert Gwiazdowski.
Profesor Robert Gwiazdowski: Gdzie?! Wróć! Wróć! Ja jestem adwokatem, dlatego tylko znam się na ekonomii.
Dobrze. Moim gościem jest profesor Robert Gwiazdowski, były przewodniczący rady nadzorczej Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Witam pana bardzo serdecznie.
Dzień dobry.
Zaintrygowało coś pana w tej opublikowanej "audycji" nieznanych reżyserów z restauracji "Sowa i Przyjaciele"?
Nic.
...
Zaskoczyłem Pana?
Bardzo. Nie wiem co powiedzieć. Bo właściwie cały kraj tym żyje.
Cały kraj to przesada. Żyją ci, którzy nie wiedzą, jak jest.
Pan był "w środku", to co tam z tego środka widać?
No właśnie mniej więcej to.
To ja konkretniej zapytam. Czy pana zdaniem można porównać aferę Belka-Sienkiewicz z aferą Rywin-Michnik?
Nie. Nie można. Natomiast reakcje są też nieproporcjonalne. Ale, wie pan, ja się nie znam na polityce. Ja deklaruję powszechnie, że nawet na wybory nie chodzę, bo uważam, że to nie wybory, tylko głosowanie. Więc generalnie mogę z panem porozmawiać o tym, co jest na przykład w projekcie ustawy o Narodowym Banku Polskim, a nie o tym, że panowie gdzieś chodzą i się spotykają i rozmawiają tak, jak rozmawiają. No, bo tak się dzieje dosyć powszechnie.
Dobrze. To porozmawiajmy o tym projekcie. Rząd przyjął projekt założeń do zmian do ustawy o Narodowym Banku Polskim. To, co? Deal Belka-Sienkiewicz został, czy też jest konsumowany?
Wie Pan, o tym że zmiany w ustawie o NBP są potrzebne, to mówiono znacznie wcześniej. Na przykład my w Centrum imienia Adama Smitha od lat powtarzamy, że ... tutaj proszę puścić taki piszczący dźwięk ... Rada Polityki Pieniężnej jest generalnie rzecz biorąc niepotrzebna, bo ona rozmywa odpowiedzialność.
Dlatego jest taka "pieprzona". (Tak w nagranej rozmowie mówił o Radzie prezes NBP Marek Belka - przyp. B.Z.)
(Śmiech.) Decyzje powinny być podejmowane przez jednostki, bo to one wtedy za nie odpowiadają. Oczywiście fajnie by było, gdyby prezes NBP posłuchał, czy nawet miał obowiązek posłuchać różnych środowisk i na podstawie ich opinii podejmował decyzje. Bo ja odnoszę wrażenie, że bardzo często jest tak, iż różni decydenci zanim pójdą do jakiejś knajpy na wódkę, to są zamknięci w wieży z kości słoniowej. Rozmawiają sami ze sobą. Nie wysłuchują opinii innych uczestników dyskusji. Dlatego dominuje jakieś jedno przeświadczenie.
Panie profesorze, jak to nie wysłuchują opinii?! Skoro właśnie pojawił się "lobbysta" w restauracji - Bartłomiej Sienkiewicz i właśnie "lobbował" na rzecz pewnych rozwiązań. Czyli Marek Belka wysłuchał "lobbysty".
Ale w dalszym ciągu panowie rozmawiali o tym samym. Bo zarówno minister Sienkiewicz jak i prezes Belka uważają, że bogactwo bierze się z banku, najlepiej banku centralnego, narodowego. A są teorie, które mówią, że bogactwo bierze się z pracy. Bo jak nie pracujemy, to bogactwa żadnego nie mamy i dobrze by było nie koncentrować się na polityce pieniężnej, która jest ważna, ale nie najważniejsza, tylko skoncentrować się na innych czynnikach wpływających na gospodarkę. No, ale obaj panowie nigdy nie byli w żadnym konkretnym przedsiębiorstwie, więc nie wiedzą, jak funkcjonuje realna gospodarka, w szczególności w Polsce, w której 70% PKB wytwarzają małe i średnie przedsiębiorstwa, które zatrudniają 75% legalnie pracujących Polaków, którzy tworzą ten produkt krajowy.
A my mówimy o kreacji pieniądza. Jak pan ocenia: czy rozszerzenie możliwości emitowania dodatkowych pieniędzy przez NBP nie doprowadzi do inflacji?
Jeżeli postępujemy zgodnie z ogólną, dominującą teorią i staramy się, aby NBP miał takie same możliwości jak ma Bank Europejski czy Bank Amerykański, Bank Anglii czy Bank Szwajcarii, to ja nie mam nic przeciwko temu. Ja uważam, generalnie rzecz biorąc, że ta teoria ekonomiczna nie jest najlepsza, ale skoro ona jest realizowana, to powinna być realizowana jak najlepiej, zgodnie z tą teorią. Zatem, jeżeli inne banki mają pewnego rodzaju komfort postępowania ...
To nie może być równych i równiejszych ...
Nie widzę powodu, dlaczego NBP miałby tego komfortu nie mieć. Zwłaszcza, że - w odróżnieniu od innych zwolenników szybkiego przystąpienia do euro- my w Centrum imienia Adama Smitha od wielu, wielu lat jesteśmy przeciwnikami tego pośpiechu. No i rozmowa ministra Sienkiewicza z panem profesorem Belką jakby potwierdza naszą teorię. Jeśli bylibyśmy w euro, to ta rozmowa w ogóle by się nie odbyła.
No, ale profesor Belka nie tak dawno mówił, że jednak zmienił swoją opinię dotyczącą wejścia Polski do strefy euro, że należałoby to jednak przyspieszyć ze względu na sytuację polityczną, geopolityczną.
Prezes Belka w sprawie euro zmieniał zdanie już trzykrotnie, a ja ani razu. Ja natomiast jestem skłonny rozważać następującą sytuację, jeżeli mówimy o polityce. Bo cały czas mówiliśmy, że euro to jest kwestia polityczna, a nie ekonomiczna. Jeżeli zostaną przeprowadzone symulacje, które wykażą w sposób nie pozostawiający złudzeń, że atak militarny na państwo będące w strefie euro powoduje dla gospodarki niemieckiej takie konsekwencje, że Niemcy będą musiały odpowiedzieć na taki atak militarny, to wtedy możemy się zastanawiać. Oczywiście pod jednym warunkiem, że Niemcy będą miały armię, która będzie w stanie odpowiedzieć na jakikolwiek atak militarny, bo na razie jej nie mają.
No, to są skrajne sytuacje, rzeczywiście. Ale może powróćmy do innych teorii politycznych, bo pan cały czas ucieka od polityki krajowej, wewnętrznej.
Bo się na niej nie znam.
Ale wszyscy się zastanawiamy: komu mogły służyć te taśmy, ujawnienie tych taśm? Pan wskazuje na wątek finansowy. Czy w grę może wchodzić jakaś kontrakcja międzynarodowej finansjery, która nie chce dopuścić do tego, żeby Narodowy Bank Polski miał takie same prawa jak Bank of England?
Nie mam zielonego pojęcia. Ja nie wierzę w teorie spiskowe. To znaczy, wierzę w teorie spiskowe, tylko cały dowcip polega na tym, że spisków są setki tysięcy, w związku z powyższym można przyjąć, że nie ma żadnego.
No, tak. Ale cały czas ta machina bankowa, finansowa się toczy. A lider opozycji, były premier Kaczyński twierdzi, że prace nad ustawą o NBP są tak obciążone politycznie, tą działalnością lobbystyczną, że należałoby je przerwać. Jakie jest pana zdanie?
Teraz to one rzeczywiście są. Jednak proszę zwrócić uwagę, że w mediach całkowicie nieuwikłanych politycznie tylko ekonomicznie, mających analityków o wyraźnym profilu ekonomicznym, pojawiła się teza, że ustawa o NBP padnie ofiarą nagrań z "Sowa Records Digital". (Śmiech.) I dużym zaskoczeniem było to, że nie padła. Więc, w samych założeniach do ustawy o NBP są rzeczy racjonalne. O pierwszej już mówiliśmy, czyli o możliwości działań NBP na rynku wtórnym. Ale, ale ... jest też pewien niuans. Proszę zwrócić uwagę, że zwiększa się uprawnienia zarządu Narodowego Banku Polskiego na przykład co do ustalania wysokości stopy kredytowej, kredytów udzielanych bankom. Można sobie wyobrazić teoretyczną sytuację, że rada Polityki Pieniężnej postanowi podwyższyć stopy procentowe, a rząd udzieli kredytów bankom na jakąś symboliczny procent. To będzie w ogóle niekompatybilne.
Tu się tworzy konflikt.
Niekoniecznie konflikt. Niespójność, która może później wpłynąć na różne zdarzenia.
Ja jeszcze o jedną rzecz chciałem zapytać. Analitycy zastanawiają się, czy do finansowania deficytu budżetowego mogło dojść przy okazji wprowadzania do obiegu nowych banknotów sygnowanych podpisem Marka Belki. Co pan o tym sądzi?
Też się nad tym zastanawialiśmy. Istnieje takie domniemanie, że wydrukowali tych nowych trochę więcej niż powinni.
I czy to nie jest złamanie prawa?
Nie, ależ skąd. Cały dowcip polega na tym, że to, ile wydrukuje pieniędzy Narodowy Bank Polski jest słodką tajemnicą Narodowego Banku Polskiego. Mają tam jakiś algorytm. O to się proszę pytać profesora Krzysztofa Rybińskiego, bo on tym jakiś czas zarządzał. Na podstawie tego algorytmu decydują, ile drukują. Czy to są nowe, czy stare banknoty nie ma specjalnego znaczenia. Jeżeli się drukuje nowe, to powinno się drukować według tego samego algorytmu, chyba że ten algorytm zmieniono.
Nie ma nad tym żadnej kontroli?
Nie za bardzo.
Podobnie jest chyba z euro, prawda? Też się go drukuje w miarę potrzeb (śmiech).
To jest wszystko wiara w teorię ekonomiczną, która zakłada, że wszystko można wyprodukować pod warunkiem, że ktoś to kupi. Żeby ludzie kupowali, trzeba dać im pieniądze. Jak będą mieli pieniądze, będą kupowali i gospodarka będzie się kręciła. To jest niestety nieprawdziwa teoria, dlatego że, aby dać ludziom pieniądze, trzeba im je zabrać. Bo pieniądz jest tylko i wyłącznie instrumentem wymiany- zgodnie z klasyczną teorią ekonomiczną. Nie potrzebujemy pieniędzy do niczego innego, tylko do wymiany, która to wymiana dzisiaj nazywa się kupowaniem. To kupowanie jest jednak wymienianiem. Wymieniamy czas naszej pracy, który wydatkowaliśmy na pozyskanie pieniędzy na czas pracy innych ludzi, którzy wydatkowali go na stworzenie czegoś - towaru lub usługi, której my potrzebujemy. A płacimy za nią pieniądzem, który mamy za naszą pracę.
A jeżeli tak nie jest, to wtedy robimy na przykład skok na emerytury. Pan ostatnio ostrzegał, że właściwie w ZUS-ie nie ma już nic. Przyszyli emeryci nie mają co liczyć na jakiekolwiek świadczenia.
Ale chciałbym zwrócić uwagę, że akurat w tej operacji co do zasady, my (Centrum imienia Adama Smitha- przyp. B.Z.) popieraliśmy rząd. Albo może na odwrót- to rząd poparł nas. My od 1998 roku mówiliśmy, że tworzenie OFE nie ma najmniejszego sensu, że tak czy inaczej skończy się to podwyższeniem wieku emerytalnego i obniżeniem stopy zastąpienia, czyli relacji między pierwszą emeryturą a ostatnią pensją. No i tak się stało. Bo to była konieczność, o której było wiadomo, kiedy tworzono OFE całkowicie niepotrzebnie. Natomiast różniliśmy się z rządem, co do tego, co zrobić. Bo my uważaliśmy, że "operacja węgierska" - czyli danie ludziom wyboru- była rozwiązaniem lepszym. Tylko że, naszym zdaniem, zarówno premier Tusk jak i minister Rostowski bali się, że Polacy nie uwierzą im tak, jak Węgrzy uwierzyli Orbanowi. Oni w 98 % przenieśli się do węgierskiego funduszu narodowego i uciekli z tamtejszych Otwartych Funduszy Emerytalnych. Myślę że w Polsce byłoby tak samo. Nie trzeba byłoby robić takich na siłę rozwiązań jak przepisywanie, umorzenie, zabieranie.
A teraz pozostaje tylko słuchanie słynnego monologu aktora Braciaka w internecie.
Ja bym zaczął trochę złośliwie. Aktor to był Holoubek, Gajos może jeszcze. Ja jestem już starszy pan. Natomiast otwarć w Internecie na ten monolog jest podobno parę milionów, a do OFE przeniosło się 200 tysięcy ludzi. Czyli oglądalność a decyzyjność to są dwie różne rzeczy.
Bardzo panu dziękuję za tę rozmowę.