Dziś - zgodnie z zapowiedzią prezydenta Donalda Trumpa - Amerykańskie Archiwa Narodowe udostępnią dokumenty o śmierci Johna F. Kennedy'ego. Czy rzucą nowe światło na wydarzenia sprzed ponad pół wieku? Czy uwiarygodnią teorię o spisku? "Kwestia zabójstwa Kennedy'ego jest analizowana od lat, a Ameryka jest krajem uwielbiającym teorie spiskowe i wokół śmierci JFK narosło ich wiele" - mówi dr Marcin Fatalski z Katedry Amerykanistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego.
John Fitzgerald Kennedy został zastrzelony 22 listopada 1963 roku na Dealey Plaza w Dallas w Teksasie. Według oficjalnych ustaleń, prezydenta zamordował Lee Harvey Oswald, zwolennik komunizmu i były amerykański żołnierz. Śledczy twierdzą, że był "samotnym wilkiem" i nie miał żadnych współpracowników.
Służby aresztowały zamachowca jeszcze w dniu zabójstwa Kennedy’ego. On sam zaprzeczał jakoby zamordował prezydenta, twierdząc, że sam jest "kozłem ofiarnym" i padł ofiarą spisku.
Lee Harvey Oswald zginął dwa dni później, zastrzelony przez gangstera i właściciela klubu nocnego Jacka Ruby’ego. Strzały padły, gdy miał zostać przewieziony z komendy do aresztu.
W 1992 roku Kongres Stanów Zjednoczonych zdecydował, że wszystkie dokumenty związane z zamachem i śmiercią Johna F. Kennedy’ego zostaną utajnione na 25 lat. Termin ten kończy się właśnie dziś. 26 października Amerykańskie Archiwa Narodowe mają więc udostępnić wszystkie materiały w tej sprawie. Tak zresztą kilka dni temu zapowiedział Donald Trump.
Ale czy to nastąpi? - zastanawia się w rozmowie z RMF FM dr Marcin Fatalski. Prezydent może z jakiegoś powodu zmienić zdanie - mówi.
Donald Trump lubi takie wyraziste wypowiedzi. Jest politykiem, który lubi szokować, a ta informacja o dokumentach dotyczących śmierci Kennedy’ego - jednego z takich ważnych wydarzeń XX wieku, jednej z największych zbrodni politycznych w USA - taką jest. Za tym stoją oczekiwania społeczne. Trump zrobił kolosalne wrażenie tą informacją - podkreśla politolog.
Jak przypomina, "debata wokół śmierci prezydenta koncentruje się wokół dwóch poglądów: że był to efekt działania jednego mordercy, który niestety miał szczęście i że jednak stał za nim spisek, który zmierzał do zabójstwa prezydenta. Ale nikt do tej pory nie był w stanie zidentyfikować tego spisku".
Dlatego - jak przyznaje dr Marcin Fatalski - nie spodziewa się, że w odtajnionych dokumentach pojawią się jakieś informacje, które zmienią perspektywę na to wydarzenie. Wszyscy czekają w napięciu, by usłyszeć, co się stało przed laty. Nie sądzę byśmy poznali ostateczną odpowiedź - twierdzi.
Możemy jednak - i na to także liczy dr Fatalski - dowiedzieć się czegoś więcej o przeszłości zabójcy i jego ewentualnych powiazaniach. Być może wyświetlono takie kwestie: do jakiś środowisk mogły prowadzić powiązania Harveya Oswalda, być może on był narzędziem w działaniach ludzi, którzy zmierzali do zamordowania prezydenta? To są dla nas istotne informacje, czy to były środowiska amerykańskie czy spoza USA - dodaje.
Oswald nie musiał działać na zlecenie, ale mógł ulec jakimś wpływom - zaznacza. Mógł działać nie jako samodzielny zabójca - tak jak część historyków przyjmuje - ale mógł być inspirowany - wyjaśnia.
Kennedy miał wielu przeciwników, wielu ludzi chciało jego śmierci - podkreśla. Nie sądzę, by tam była taka prawda, że nagle okaże się, że osoby, które można konkretnie zidentyfikować, stały za zabójstwem prezydenta. Ta literatura, która w ostatnich latach się ukazała, wskazywała raczej na to, że on po prostu był ofiarą samotnie działającego zabójcy - tłumaczy w rozmowie z RMF FM.
Jak podkreśla dr Fatalski, John Fitzgerald Kennedy "to nie tylko prezydent, ale także członek bardzo wpływowej rodziny politycznej w USA i nie jest tak, że machnięto ręką na powody, dla których brat prokuratora generalnego USA, przedstawiciela jednej z najbardziej wpływowych rodzin amerykańskich, został zamordowany".
To jest sytuacja, która przyciąga uwagę ludzi, z tego powodu, że trudno uwierzyć w to, iż ktoś taki, jak JFK mógł paść ofiarą zamachu jednego szaleńca. To jest nie do uwierzenia i w związku z tym od kilkudziesięciu lat ludzie usiłują tę kwestię zgłębić. A to, co powiedział Trump, spowodowało powrót tematu. Wszyscy czekają w napięciu, by usłyszeć co się stało. Ale nic fundamentalnego w naszej wiedzy się nie zmieni. W USA działają instytucje, które badają działania różnych agend, tam nie jest łatwo ukrywać działania, jakieś spiski. W USA nie wyciąga się, jak w innych krajach, akt z szafy, które zmieniają historię - wyjaśnia Fatalski.
W Archiwum Narodowym znajduje się ponad 3 tysiące niewydanych wcześniej dokumentów. Dotychczas opublikowano ponad 30 tysięcy materiałów.
(ł)