41 osób zostało rannych podczas starć w stolicy kraju – Biszkeku. Doszło tam do kolejnych zamieszek pomiędzy policją a kilkutysięcznym tłumem demonstrantów, który domaga się ustąpienia tymczasowego prezydenta Bakijewa.
W Kirgistanie w trzy miesiące od rewolucji tulipanów znów jest niespokojnie. Demonstranci wdarli się wczoraj do budynku kirgiskich władz i zajęli pomieszczenia komisji wyborczej. Protestujący domagali się wpisania na listę kandydatów na prezydenta Urmatbeka Baryktabasowa i ustąpienia obecnego prezydenta Kurmanabeka Bakijewa.
Kirgiska komisja wyborcza odmówiła rejestracji Baryktabasowa, ponieważ okazało się, że ma on obywatelstwo sąsiedniego Kazachstanu. Tymczasowy prezydent Kirgistanu ocenił, że protesty były inspirowane właśnie z tego kraju przez zwolenników obalonego w marcu przywódcy Askara Akajewa. Bakijew zapowiedział, że użyje siły w razie powtórzenia się zamieszek.
Wybory prezydenckie w Kirgistanie odbędą się 10 lipca.