Wyskoczył jak Filip z konopi. Mowa o małżonku brytyjskiej królowej Elżbiety II, księciu Filipie, który towarzyszy monarchini podczas wizyty w Australii. Podróż ta jest częścią obchodów 50 rocznicy wstąpienia monarchini na tron. Wizyta ta z pewnością trafi na pierwsze strony brytyjskich gazet - dzięki kolejnej gafie, którą popełnił książę Filip.
Najnowsza gafa księcia Filipa padła podczas jego wizyty w rezerwacie dla Aborygenów położonym na północnym-wschodzie Australii. Zwracając się do rdzennych mieszkańców kontynentu książę zapytał wprost czy nadal rzucają w siebie dzidami. "Nie. To należy do przeszłości" – odpowiedział księciu towarzyszący mu menadżer ośrodka kultury Aborygenów. Niewyparzone gardło księcia Filipa niejednokrotnie oblewało wstydliwym rumieńcem rodzinę królewską. Swego czasu podczas wizyty w Pekinie namawiał on brytyjskich studentów do skrócenia swego pobytu w Chinach, ponieważ – jak to określił – po dłuższym obcowaniu z Chińczykami można nabawić się skośnych oczu. W latach 60. mąż królowej oświadczył, iż brytyjskie kobiety w ogóle nie potrafią gotować. Natomiast przed trzema laty niefrasobliwy arystokrata popełnił chyba najgorszą ze swych gaf. Słuchając specjalnego występu orkiestry składającej się z głuchoniemych muzyków książę Filip powiedział: "Nic dziwnego, że jesteście głusi skoro tak głośno walicie w bębny".
19:30