Chwile grozy przeżyli mieszkańcy Frankfurtu nad Menem. Szaleniec porwał mały szybowiec motorowy i przez dwie godziny krążył nad centrum miasta. Groził, że się zabije, spadając na siedzibę Europejskiego Banku Centralnego. Ostatecznie po dwóch godzinach bezpiecznie wylądował na lotnisku we Frankfurcie.
Niewielka maszyna latająca wśród drapaczy chmur finansowej stolicy Niemiec przypominała zdjęcia nakręcone na Manhattanie 11 września 2001 roku. Liczne biurowce, siedziby światowych koncernów i instytucji finansowych zostały ewakuowane. Na kilka godzin zamknięto główny dworzec kolejowy i lotnisko we Frankfurcie, jedno z największych w Europie. Z ulic centrum usunięto przechodniów.
31-letni mężczyzna groził, że rozstrzaska maszynę o wieżowiec Europejskiego Banku Centralnego. Potem zadzwonił do jednej ze stacji telewizyjnych i zapewniał, że nie chce nikogo skrzywdzić, tylko zamierza popełnić samobójstwo. Mówił też, że chce uczcić śmierć siedmiu astronautów amerykańskich, którzy 28 stycznia 1986 roku zginęli tuż po starcie promu kosmicznego Challenger.
Policja wysłała helikopter, który miał go zmusić do oddalenia się od centrum miasta. Chwilę później na niebie nad Frankfurtem pojawiły się dwa wojskowe samoloty odrzutowe. Mężczyzna skapitulował. Po dwóch godzinach wylądował na lotnisku we Frankfurcie. Został aresztowany.
To nie pierwszy taki wypadek od czasu zamachów z 11 września ubiegłego roku. W kwietniu 2002 roku w Mediolanie przedsiębiorca, którego firma zbankrutowała, popełnił spektakularne samobójstwo, wbijając się swym samolotem w jeden z tamtejszych wieżowców.
Natomiast dokładnie rok temu, 5 stycznia 2002 roku, 15-letni uczeń szkoły latania ukradł niewielki samolot Cessna i roztrzaskał go na wieżowcu w Tampie na Florydzie. Zginął na miejscu, lekko uszkadzając konstrukcję budynku.
07:00