Bardzo spokojnie przebiegła w Chinach dwunasta rocznica masakry na placu Tiananmen w Pekinie. W centrum stolicy Chin nie doszło do żadnych incydentów. Zadbały o to chińskie służby specjalne. Masakra, w czasie której według różnych źródeł zginęło od kilkuset do kilku tysięcy ludzi, pamiętana jest także w Hong Kongu, gdzie jak co roku zapalone zostaną świece i lampki ku czci zabitych.
Władze Chin bardzo pragnęłyby zapomnieć o masakrze w centrum Pekinu, ponieważ stolica stara się o organizację letniej Olimpiady w 2008 roku i w przyszłym miesiącu przyjechać ma na inspekcję delegacja MKOL. Jedyny protest, na jaki zezwolono, to list matek ofiar, które domagają się wyjaśnienia roli ówczesnego premiera, Li Penga, w tłumieniu studenckich protestów sprzed dwunastu lat. Jak wynika z doniesień agencyjnych, na plac przysłano dodatkowe oddziały policji i sił bezpieczeństwa, mające gwarantować, iż nie dojdzie tu do żadnych "rocznicowych incydentów". Policjanci legitymowali wchodzących na plac, obserwując również bacznie tłumy zagranicznych turystów. Na rozległym placu co dziesięć metrów ustawiono policjanta. W ostatnich dniach policja chińska w ramach środków prewencyjnych przed rocznicą masakry zatrzymała co najmniej sześciu dysydentów.
4 czerwca 1989 roku czołgi zaatakowały kilkutysięczną demonstrację studentów, którzy okupowali plac Tiananmen, domagając się przeprowadzenia w kraju demokratycznych zmian. Zginęły setki, a być może tysiące ludzi. Partia komunistyczna do tej pory uznaje manifestację studentów na Placu Tiananmen za "kontrrewolucyjną rebelię". W ostatnich miesiącach chińskie władze zaniepokoiły się publikacją wywiezionych z Chin w tajemnicy ściśle tajnych dokumentów, dotyczących okoliczności masakry. Zebrane w książce pt. "Dokumenty Tiananmenu" - dostępnej od niedawna w chińskiej wersji językowej, także w Hongkongu. Materiały te potwierdzają przede wszystkim tezy o toczącej się ostrej walce na szczytach chińskiej partii komunistycznej przed zdławieniem manifestacji na Tiananmen w czerwcu 1989 roku. Zawarte w książce dokumenty to przede wszystkim zapisy tajnych rozmów między przywódcami chińskimi. Z rozmów chińskiego lidera Deng Xiaopinga wynika m.in., iż był on przekonany, że ponad milionowym protestem kierują antykomunistyczni konspiratorzy. Obawiał się też, że skończy w areszcie domowym.
foto EPA
17:15