Motylki w żołądku, nogi z waty, rozmarzone oczy – to typowe objawy zakochania. I choć myśląc o miłości, rysujemy serca, to – jak przyziemnie tłumaczą naukowy – wszystko zaczyna się od węchu.
Jesteśmy w stanie wyczuć osobę, która jest dla nas bardziej atrakcyjna i ta atrakcyjność sprowadza się genetycznie do antygenów zgodności tkankowej. Im większa różnica, tym partner bardziej pociągający - tłumaczy profesor Jerzy Stanisław Nowak, genetyk z Polskiej Akademii Nauk w Poznaniu.
Zakochując się, wierzymy, że to ta jedna, jedyna osoba na całe życie. Jednak później często uczucie nie wytrzymuje próby czasu i pokus. A może wystarczyłoby stworzyć gen wierności?
Taki gen został wykazany u zwierząt. Myszy, którym przeszczepiono geny, były wierne partnerowi i były bardziej opiekuńcze dla swojego potomstwa - przyznaje prof. Nowak. I niewykluczone, że za jakiś czas narzeczeni udadzą się do poradni genetycznej i sprawdzą, czy geny zapewnią im długotrwałą wierność.
Ale to na razie wizje przyszłości. Zresztą, jak podkreśla prof. Nowak odpowiedni gen to jedynie lekarstwo na wierność, ale nie na miłość. Miłości nie można sprowadzać do genów do substancji.