Brytyjscy antyterroryści przeszukali pięć budynków mieszkalnych w West Yorkshire w północnej Anglii. Ma to związek z prowadzonym śledztwem w sprawie ubiegłotygodniowych zamachów w Londynie. Na razie nikogo nie zatrzymano.

Londyńska policja prowadzi bardzo wnikliwe śledztwo dotyczące czwartkowych ataków. Wg mediów funkcjonariusze natrafili już na sporo śladów.

Natrafiono m.in. na odciski palców na odłamkach bomb, które eksplodowały w londyńskich środkach komunikacji - twierdzi amerykańska stacja NBC. Nie wiadomo jednak, czy ślady te należą do zamachowców czy też do przypadkowych osób.

Eksperci są przekonani, że zamachowców było co najmniej 4. Przed akcją spotkali się na stacji metra King’s Cross, gdzie najprawdopodobniej otrzymali rozkazy dotyczące celów ataków. Specjalistów najbardziej intryguje wybuch w autobusie - nastąpił on później niż te w metrze.

Według brytyjskiej gazety „The Times” policyjni specjaliści z zakresu medycyny sądowej badają szczątki dwóch osób, pasażerów autobusu, którzy byli najbliżej miejsca eksplozji. Ludzie ci albo siedzieli na bombie, albo trzymali ją w dłoniach. Jeśli uda się ustalić tożsamość zabitych, będzie to pierwszy poważny trop prowadzący do organizatorów ataków.

Według szefa francuskich antyterrorystów współpracującego z Brytyjczykami, bomby skonstruowała jedna osoba - wysokiej klasy profesjonalista. Posłużyła się ona wojskowymi materiałami wybuchowymi przemyconymi z Bałkanów.

W czwartkowych zamachach – wg ostatnich informacji – zginęło 52 osoby; na listach zaginionych wciąż jest kilkadziesiąt osób. Eksperci medycyny sądowej cały czas próbują ustalić tożsamość ofiar, jednak zaznaczają, że może to potrwać nawet tygodnie. Nadal poszukiwanych jest 15 Polaków..