W piątek, w ramach swojej oficjalnej wizyty, wiceprezydent Stanów Zjednoczonych J.D. Vance wraz ze swoją żoną Ushą odwiedzą bazę kosmiczną Pituffik na Grenlandii, będącą jedynym skrawkiem amerykańskiej ziemi na tej duńskiej wyspie. Wcześniej baza funkcjonowała pod nazwą Thule.

Pituffik, położony w północno-zachodniej części wyspy nad Morzem Baffina, odgrywał kluczową rolę w czasach zimnej wojny, monitorując ewentualne ataki rakietowe prowadzone przez Biegun Północny. Obecnie, z zaledwie 150 amerykańskimi wojskowymi na miejscu, baza skupia się na analizie przestrzeni kosmicznej oraz ostrzeganiu przed rakietami balistycznymi.

Położona na odludziu osada posiada własną restaurację, sklep z amerykańską żywnością, kaplicę oraz szpital. Wśród dostępnych rozrywek jest kino, siłownia oraz muzeum.

Kontrowersje wokół amerykańskiej obecności

Amerykańska obecność na Grenlandii nie jest pozbawiona kontrowersji. Odtajnione w latach 90. dokumenty potwierdziły, że w latach 1959-65 magazynowano tam co najmniej 48 głowic jądrowych za cichym przyzwoleniem rządu w Kopenhadze. W 1968 roku, po katastrofie bombowca B-52, który przewoził bomby termojądrowe, USA i Dania uzgodniły zakaz składowania broni jądrowej na wyspie.

Teraz kontrowersje wokół amerykańskiej obecności na Grenlandii jeszcze bardziej się nasiliły. Stało się to po wypowiedziach prezydenta USA Donalda Trumpa, który wyrażał chęć przejęcia wyspy, zarzucając duńskim władzom zaniedbywanie spraw obronności.

Zmiana nazwy z Thule na Pituffik zastąpiła w 2023 roku i odnosi się do równiny, na której położona jest baza, Miała ona stanowić gest w stronę rdzennej ludności Grenlandii - Inuitów. 

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

W przeszłości, w związku z powstaniem bazy, duńskie władze przesiedliły 50 miejscowych rodzin, co przez lata było przedmiotem sądowej walki o odszkodowanie. W rezultacie zostało ono wypłacone, jednak w dużo mniejszej kwocie niż żądano. Nie spełniono jednak życzenia powrotu na miejsce.