O schedę po Leszku Kwiatku, byłym dyrektorze Poczty Polskiej toczy się ostra walka, nie zawsze z zachowaniem reguł fair play. Kwiatek został odwołany ze stanowiska na początku sierpnia. Oficjalny powód to złamanie ustawy antykorupcyjnej.
Poza pracą na poczcie, zajmował także fotel w radzie nadzorczej jednego z towarzystw ubezpieczeniowych.
Jeden z członków komisji, która ma wyłonić dyrektora generalnego poczty zrezygnował z prac w tej komisji. Mowa jest o manipulacji. Polegała ona na tym, że na palcu boju o fotel dyrektora generalnego Poczty Polskiej miało zostać pięć osób. Do listy finalistów próbowano jednak dopisać dodatkowe trzy nazwiska. Chodzi o te osoby, które pierwotnie nie przeszły do ostatniego etapu konkursu.
O dodanie tych trzech nazwisk przez kila dni usilnie zabiegali przedstawiciele ministerstwa infrastruktury, początkowo telefonicznie. Były telefony z ministerstwa infrastruktury. Nie uważałem, że to jest normalne, natomiast ponieważ 18 zostało postanowione, że do następnej fazy konkursu przechodzi 5 osób, więc uważałem, że to jest jakieś nieporozumienie i to zostanie 23 wyjaśnione. Nie wyjaśniło się - mówi Jerzy Lach, który złożył rezygnację z prac w komisji.
Konkurs jednak toczy się dalej, ale o jego przebiegu trudno się czegokolwiek dowiedzieć. Urzędnicy ministerstwa infrastruktury twierdzą, że konkurs jest tajny i jak mantrę powtarzają jedną odpowiedź: Szczegóły zostaną podane do publicznej wiadomości po wyłonieniu nowego dyrektora, czyli de facto już wtedy kiedy na jakiekolwiek interwencje będzie za późno.
Jak mówią rozmówcy reporterów RMF w całej sprawie chodzi o duże pieniądze, którymi zarządzać ma nowy szef Poczty Polskiej i kolejne, które wypłynąć mają podczas zmian prywatyzacyjnych.
19:05