W Stanach Zjednoczonych, Sąd Najwyższy zalegalizował prawo do aborcji blisko 30 lat temu. Mimo to, sprawa ta wciąż budzi olbrzymie emocje i raz po raz wywołuje spory.

Jednym z tematów kampanii Demokratów przed wyborami w 2000 roku była ochrona prawa do aborcji, ponieważ nowy prezydent będzie miał okazję mianować niektórych nowych sędziów Sądu Najwyższego. Rzecznicy Gore’a przekonywali, że Bush mianuje przeciwników aborcji, którzy będą mogli zmienić obowiązujące 0d 1973 roku prawo. Na razie jeszcze do tego nie doszło. George W. Bush podjął jednak pewne decyzje. Po pierwsze wstrzymał finansowanie zagranicznych organizacji propagujących aborcję. Po drugie przedstawił propozycję prawnego uznania prawa rozwijającego się płodu za nienarodzone dziecko, co dałoby nisko sytuowanym kobietom prawo do darmowej opieki lekarskiej. Decyzja ta wywołała jednak protesty tych, którzy uznali ją jako pretekst do przyszłej delegalizacji aborcji niejako kuchennymi drzwiami. Niewątpliwie najważniejsze znaczenie miała w minionym roku decyzja Sądu Najwyższego, który uznał za niezgodny z konstytucją uchwalony w niektórych stanach zakaz tzw. późnych aborcji. W tej chwili rozgorzał kolejny spór. W pobliżu klinik aborcyjnych zaczęły powstawać tzw. centra kryzysowe, które starają się w ostatniej chwili odwieść kobiety od decyzji o aborcji. Spór o to czy działają prawnie czy bezprawnie trwa.

06:20