Zabójstwo Zorana Djindzicia rodzi obawy o dalszą sytuację nie tylko w samej Serbii, ale także na całych Bałkanach. Zastępca Djindicia Nebojca Cović twierdzi wprost, że za tym morderstwem stoją ci, którzy już w przeszłości starali się powstrzymać proces demokratyzacji w Serbii.
Prezydent Chorwacji Stipe Mesić przyznaje, że morderstwo premiera Serbii spowolni proces demokratyzacji w tym kraju. W podobnym tonie wypowiadają się przywódcy Kosowa, polityczni przeciwnicy Djindicia. To zabójstwo zniszczy proces demokratyzacji w całym regionie - mówi szef zgromadzenia prowincji Nexhat Daci.
O przyszłość Bałkanów niepokoją się także Niemcy. Ten polityczny mord musi przypomnieć Amerykanom i Europejczykom, że niezależnie od tego co się teraz dzieje, trzeba wspólnie działać na Bałkanach - uważają komentatorzy „Die Welt”.
Djindić był zresztą w Niemczech lubianym politykiem, nie tylko za swój wysiłek wkładany w demokratyzację Serbii, ale także za jego osobiste kontakty z tym krajem. Studiował w Republice Federalnej, często swoje działania wzorował na polityce Niemiec. Przyjaźnił się też z niektórymi politykami, m.in. z Joshką Fischerem.
Choć Djindić w latach 70. Studiował w RFN, utrzymywał także bogate kontakty biznesowe z NRD. Był importerem maszyn ze Wschodnich Niemiec do byłej Jugosławii.
Ubiegłoroczny raport Inrternational Crisis Group podkreślał, że władze w Belgradzie przymykają oczy lub nawet są zaangażowane w handel bronią z Irakiem. Eksperci ICG podkreślali, że ani Djindić, ani inni przywódcy Serbii nie są w stanie, lub nie chcą, kontrolować armii i sił specjalnych, pozostających w gestii ludzi Miloszevicia zamieszanych w zwykłe sprawy kryminalne.
Władze w Belgradzie są przekonane, że za zabójstwem premiera stoi właśnie były dowódca jednego z oddziałów służb specjalnych Milorad Luković, ps. Legija.
16:15