Europa Zachodnia nie martwi się o wynik wyborów prezydenckich w USA, bo dwaj główni kandydaci nie są izolacjonistami i mają wokół siebie doświadczonych ekspertów od spraw międzynarodowych - twierdzą brukselscy dyplomaci.
Niektórzy przyznają nieoficjalnie, że większość zachodnioeuropejskich rządów czułaby się "nieco spokojniej" w wypadku wygranej Ala Gore'a niż George'a W. Busha. Europejczykom nie bardzo, na przykład, podoba się stanowisko Bush'a w sprawie kary śmierci. Przeważają jednak oceny pragmatyczne. Dla zachodnich Europejczyków najważniejsze są zresztą interesy i tu nie ma jasności, który z kandydatów może się okazać bardziej skłonny do kompromisu w kilku zażartych sporach handlowych z Unią Europejską. Tyle w Europie. Za oceanem dobiega tymczasem wyborcza walka między Georgem W. Bushem i Alem Gore'em. Sondaże nadal pokazują niewielką przewagę Busha, choć niektórzy twierdzą, że Gore nieco się do niego zbliżył. Sztaby obu kandydatów pokazują pełen optymizm, Republikanie się cieszą, że prowadzą, Demokraci - że ich doganiają. Tymczasem obaj kandydaci kontynuują wędrówkę po stanach, które rozstrzygną o ich prezydenckim losie. Bush-junior skoncentrował się na Florydzie, która zdaniem wielu obserwatorów może być kluczem do wyników wyborów:
"Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, kiedy położę rękę na Biblii w styczniu 2001 roku będę przysięgał nie tylko przestrzegać praw tego wspaniałego kraju, ale również robić dla niego wszystko, co najlepsze" - przekonywał Bush. Z kolei Al Gore, prowadząc kampanię w Pensylwanii, Michigan i Wisconsin wzywał wyborców, by po ośmiu latach dobrobytu, jaki przyniosła administracja Clintona, pozostali przy Demokratach i głosowali na niego:
"Za zaledwie kilka godzin będziecie musieli wybrać. Kierujcie się w tym nie tylko głową, ale również sercem". Podczas gdy na scenie politycznej napięcie rośnie, amerykańska gospodarka raczej spokojnie podchodzi do wyborów prezydenckich. Bez względu na to, czy pojutrze prezydentem-elektem będzie demokrata Al Gore, czy republikanin George Bush, nikt nie oczekuje dramatycznych reakcji na Wall Street. Człowiek postrzegany jako gwarant amerykańskiego wzrostu gospodarczego - szef banku centralnego USA - Alan Greenspan pozostanie bowiem na stanowisku jeszcze przez trzy lata.
Choć amerykańskie prawo nie pozwala zawierać zakładów o wyniki wyborów prezydenckich, przedsiębiorczy hazardziści znaleźli sposób i obstawiają u bukmacherów w Londynie, za pośrednictwem Internetu. Bukmacherzy przewidują zwycięstwo George'a W. Busha. Niektórzy przyjmują na niego zakłady w stosunku cztery do sześciu, inni osiem do piętnastu.
foto EPA
00:30