"Bolesny policzek dla Sarkozy'ego!", "Jest gorzej, niż myśleliśmy!", "Kryzys w strefie euro się pogłębia". To tytuły z pierwszych stron nadsekwańskich gazet. Tematem numer jeden jest dziś odebranie Francji najwyższego stopnia wiarygodności kredytowej przez agencje ratingową Standard&Poor's. Wczoraj rating kraju został obniżony z AAA do AA+.
"Sarkozy zrujnował kraj" - oskarża szefa państwa lewicowa opozycja na trzy miesiące przed wyborami prezydenckimi. Według wielu obserwatorów, Francji trudniej teraz będzie dawać lekcje dyscypliny budżetowej innym członkom Unii, bo została ukarana właśnie za jej brak.
Co więcej, agencja Standard&Poor's nie tylko obniżyła rating Francji o jeden stopień, ale nie wyklucza, że podejmie decyzję o dalszym jego obniżeniu w tym lub w przyszłym roku. Wielu ekspertów alarmuje, że może to znacznie zaostrzyć kryzys w eurolandzie, bo Francja jest jednym z gwarantów Europejskiego Fundusz Stabilizacji Finansowej, który stworzony został właśnie w celu ratowania strefy euro. Szef eurogrupy i premier Luksemburga Jean-Claude Juncker zapewnił, że strefa euro jest zdeterminowana, by za wszelką cenę utrzymać najwyższy rating EFSF.
Agencja Standard&Poor's obniżyła wczoraj również ratingi ośmiu innych krajów strefy euro, w tym Austrii, która podobnie jak Francja utraciła najwyższy rating AAA (do AA+). O dwa stopnie obcięty został rating Włoch (do BBB+); Portugalia i Cypr zostały zdegradowane do poziomu spekulacyjnego.
Zdaniem komisarza UE ds. walutowych, to "irracjonalna decyzja". Po ustaleniu, że moment nie był wybrany przez przypadek, ubolewam nad irracjonalną decyzją podjętą przez Standard&Poor's dotyczącą ratingów kilku krajów strefy euro, w chwili gdy ta toczy decydującą walkę na wszystkich frontach, aby odpowiedzieć na kryzys - powiedział Olli Rehn.
S&P utrzymała natomiast na maksymalnym poziomie rating Niemiec i uznała, że perspektywa tego kraju jest stabilna. Poza Niemcami najwyższy rating mają: Finlandia, Holandia i Luksemburg.