Pewny na razie jest jeden wspólny postulat: zwiększenie dyscypliny budżetowej w krajach strefy euro. Niemcy i Francja różnią się jednak co do szczegółów. Angela Merkel domaga się, by kraje nadmiernie się zadłużające automatycznie trafiały przed Europejski Trybunał Sprawiedliwości lub były karane przez Komisję Europejską. Temu sprzeciwia się Nicolas Sarkozy.

Paryż chce również, by Europejski Bank Centralny kupował obligacje najbardziej zadłużonych krajów eurolandu. Berlin, choć oficjalnie się temu sprzeciwia, to - według "Le Figaro" - zgodzi się przymknąć w tej kwestii oko.

W piątek kanclerz Niemiec odrzuciła możliwość wprowadzenia euroobligacji i oceniła sceptycznie możliwość interwencji EBC w celu ratowania zadłużonych państw. Wcześniej Angela Merkel zapowiadała, że jej celem na szczycie Unii Europejskiej w Brukseli 8 i 9 grudnia będzie przeforsowanie zmiany unijnych traktatów. Według Merkel, to jedyna droga do budowy "unii fiskalnej".

Według ekspertów cytowanych przez "The Economist", jeśli Paryż i Berlin nie wypracują spójnego sposobu na dyscyplinowanie unijnych budżetów, rozpad strefy euro jest bliski. Z powodu braku wspólnych planów ratunkowych, to szef Rady Europejskiej będzie musiał pogodzić obie strony - przewiduje tygodnik. Według cytowanych przez niego ekspertów, sensownym kompromisem byłoby zgodzić się na emisje euroobligacji, w zamian za zwiększenie dyscypliny finansowej.

Warto przypomnieć, że w opinii brukselskiego instytutu badawczego "Breugel", powinno zostać utworzone ministerstwo finansowe eurolandu, które miałoby moc podnoszenia podatków i nadzorowania systemu finansowego.