Główny geolog kraju przypomina firmom o zmianach w zasadach przyznawania koncesji na poszukiwanie i wydobycie węglowodorów, w tym gazu z łupków. Od tej pory koncesje mają być przyznawane w przetargach, co ma zwiększyć przejrzystość i pozwolić na wybranie ofert firm, które zaproponują najlepsze warunki.
Do tej pory polskie prawo nie nakazywało organizowania przetargów, a złośliwi szydzili, że to rzadkość nawet w krajach afrykańskich. Ponad sto licencji na prowadzenie poszukiwań i rozpoznanie złóż kupili za symboliczne pieniądze ci, którzy zdążyli się zgłosić. Ministerstwo Środowiska wydawało koncesje na zasadzie "kto pierwszy - ten lepszy".
Koncesje na poszukiwanie i rozpoznanie otrzymały głównie duże koncerny surowcowe; amerykańskie i polskie, ale także niewielkie spółki, z których część zarejestrowano w rajach podatkowych.
Nowa ustawa, która obowiązuje od początku roku, przewiduje już procedurę przetargową przy wydawaniu koncesji. A zatem - w razie potwierdzenia przypuszczeń o gazowym bogactwie - koncesje potrzebne już nie do rozpoznania, ale do wydobycia gazu mają być wydane na jasno określonych warunkach, w tym dotyczących: planu zagospodarowania złoża, stosowanych technologii i proponowanego wynagrodzenia dla szukającego gorączkowo dochodów państwa.
Tę ostatnią kwestię mają regulować osobne przepisy, które według zapowiedzi ministerstwa finansów będą gotowe w drugim kwartale. Wiceminister Maciej Grabowski w wywiadzie dla agencji Reuters zasygnalizował właśnie, że państwo zamierza uzyskać od firm około 50 proc. zysków ze sprzedaży gazu, włączając w to 19 proc. podatku CIT.
Jednocześnie ustawa pozostawia jednak furtkę dla bezprzetargowego udzielania koncesji na terenach wskazanych przez rząd. Na razie jednak rząd nie wskazał takich terenów.
Warto zauważyć, że otwarty dostęp do koncesji na wydobycie gazu i tak może okazać się iluzoryczny. Ustawa mówi bowiem, że kto rozpoznał złoże, może żądać pierwszeństwa w dostępie do jego wykorzystania.