Amerykański gaz dla Polski będzie o dwadzieścia-kilka procent tańszy niż rosyjski. Tak poinformował prezes PGNiG ogłaszając podpisanie 20-letniego kontraktu na dostawy gazu ze Stanów Zjednoczonych.

Gaz zza oceanu jest nam potrzebny, ponieważ przede wszystkim chcemy mieć nowy kanał dostaw, uniezależniający nas od Rosjan. I przy okazji tańszy.

Drugi powód to czysty biznes. Kontrakt z amerykanami został tak skonstruowany, że statki z amerykańskim gazem wcale nie muszą dobijać do Świnoujścia. Możemy odsprzedać poszczególne dostawy innym krajom, zarabiając na tym.

Prezes wyjaśnił, że taką możliwość daje zawarta w kontraktach formuła free-on-board, oznaczająca odbiór towaru przez kupującego w porcie załadunku.

Wyrównaliśmy warunkami konkurencyjnymi do innych firm, które na zachodzie operują w tym samym sektorze gazowym - wyjaśniał prezes PGNiG Piotr Woźniak.

Zdaniem ekspertów decyzja o długoletnim kontrakcie z amerykanami zwiększa nasze bezpieczeństwo, choć zwracają uwagę, że mogliśmy zamówić więcej gazu. Bo to będą tylko 3 miliardy metrów rocznie z 17 przez nas zużywanych.

We wtorek późnym wieczorem PGNiG poinformowało o podpisaniu dwóch umów długoterminowych na dostawy gazu skroplonego LNG z amerykańskimi firmami Venture Global Calcasieu Pass, LLC oraz Venture Global Plaquemines LNG, LLC.

Każda z umów zakłada zakup przez PGNiG po około 1 mln ton LNG (tj. około 1,35 mld m sześc. gazu ziemnego po regazyfikacji) rocznie przez 20 lat.

(j.)