Niepokojące doniesienia Głównego Urzędu Statystycznego. Polski wzrost gospodarczy spadł w drugim kwartale z 3,5 do 2,4 procent. To zdecydowanie poniżej prognoz. Najgorsze jeszcze przed nami, prawdziwy kryzys dopiero się zaczyna - twierdzą ekonomiści.
Polski wzrost PKB wyhamował, bo - najkrócej mówiąc - kryzys finansowy brutalnie wszedł do naszych domów i pochłonął nasze fundusze. Z najnowszych danych GUS-u wynika, że skończyły nam się pieniądze i mocno ograniczyliśmy wydatki: zarówno zakupy w sklepach, jak i poważniejsze inwestycje.
Skoro więc my nie wydajemy pieniędzy, to nie trafiają one do przedsiębiorców i fabryk. Oni więc ograniczają produkcję, zwalniają ludzi i obniżają pensje. Koło się zamyka. To sprawia, że nasza gospodarka będzie coraz słabsza. W ostatnim kwartale tego roku trudno będzie o wzrost powyżej 2 proc. - mówi ekonomista Piotr Kalisz.
Mniejsze PKB to mniejsze wpływy do budżetu. Minister finansów będzie więc szukał brakujących pieniędzy. Niestety, w naszych kieszeniach...
Razem z polską gospodarką na wartości traci również polski złoty. Cena Euro wzrosła już o kilkanaście groszy (czwartek o godzinie 14 za 1 euro trzeba było zapłacić 4,20 zł). To reakcja inwestorów na poranne dane o spowolnieniu wzrostu PKB w drugim kwartale.
Frank szwajcarski w tym samym czasie podrożał o 10 groszy do 3,50 zł, a dolar do 3,35 zł. Ten wzrost cen walut to efekt tego, że po słabych danych gospodarczych inwestorzy i ekonomiści są przekonani, że Rada Polityki Pieniężnej obniży stopy procentowe, może nawet już w przyszłym tygodniu.
To sprawi, że kredyty dla nas i dla firm będą nieco tańsze - i to dobra wiadomość - choć z drugiej strony lokaty będą wtedy gorzej oprocentowane.