Nawet 3 dni może potrwać liczenie strat spowodowanych wczorajszym strajkiem pilotów Polskich Linii Lotniczych LOT. Protest trwał 2 godziny. Między 7 a 9 rano z warszawskiego Okęcia nie odleciał ani jeden samolot LOT-u do krajów europejskich.
Według rzecznika LOT-u Leszka Chorzewskiego, strajkowało około 300 pilotów obsługujących rejsy europejskie. Jak powiedział Chorzewski powodem strajku były podwyżki, których domagają się piloci. "Związek Zawodowy Pilotów Komunikacyjnych, czyli jeden z dwóch związków pilotów działających w LOT żąda podwyżek, które w żaden sposób są nie do spełnienia. Przekraczają możliwości finansowe firmy. Piloci chcą - przy średnich zarobkach teraz 19 tysięcy 400 złotych - podwyżek sięgających 90 procent" – powiedział rzecznik. Tymczasem, jak mówi przedstawiciel protestujących kapitan Jerzy Sądel, to nie wysokość zarobków jest najważniejsza: "Dążymy do tego by zostały wprowadzone nasze postulaty dotyczące bezpieczeństwa wykonywania lotów oraz czasu pracy i przerw między lotami". Negocjacje pilotów z zarządem mają być kontynuowane w środę.
Leszek Chorzewski szacuje, że protest dotknął pół tysiąca pasażerów. Ci jednak ze zrozumieniem odnieśli się do strajku pilotów. Słowa pasażerów potwierdza Zbigniew Niemczycki - biznesmen i licencjonowany pilot, prezes prywatnych linii lotniczych White Eagle Airlines: "Na pewno nie jest to praca dla przeciętnego człowieka. W przypadku pilotów, którzy latają samolotami komunikacyjnymi z pasażerami, ta poprzeczka odpowiedzialności jeszcze wyżej idzie". Dwugodzinny strajk pilotów LOT-u nie spowodował korków na warszawskim lotnisku. Zdecydowana większość pasażerów miała przebukowane bilety na późniejsze rejsy. Jeśli ktoś nie zdążył tego zrobić mógł polecieć samolotami innych przewoźników. Dziś może to być trudniejsze zadaniem. Strajk rozpoczynają piloci hiszpańskich linii lotniczych Iberia. Strajk potrwa nie jak w LOT-cie dwie ale 24 godziny. Piloci domagają się również podwyżek płac.
Foto Archiwum RMF FM
06:25