"Gdyby zrealizować zapowiedź premiera i wprowadzić oskładkowanie umów o dzieło i zlecenie, to dla każdego pracownika, który teraz zarabia 5 tysięcy złotych, będzie to oznaczała tysiąc złotych mniej" - twierdzi Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Jego zdaniem przełoży się to 20-25 procent bezrobocia.
Krzysztof Berenda: Premier zapowiedział w ostatni weekend stopniowe wprowadzania oskładkowania umów o dzieło i umów zlecenia. Co to oznacza dla pana jako pracodawcy? Zacznie pan opłacać wszystkim składki? I co z tego wyniknie?
Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców: Ja akurat nie prowadzę takiej działalności, w której zatrudniałbym ludzi na umowę zlecenie, zatrudniam na etaty. Natomiast w wielu branżach, umowy na zlecenie, czyli te umowy cywilno-prawne, są koniecznością z powodów konkurencyjnych i wysokich pozapłacowych kosztów zatrudniania pracowników. Generalnie dla kraju oznacza to prawdopodobnie 20 - albo nawet - 25-procentowe bezrobocie, gdyby tę zapowiedź zrealizować. Natomiast nie ma się co tak do końca przywiązywać, ponieważ polscy politycy stracili już jakąkolwiek powagę i nie wiadomo, czy to co mówią, jest naprawdę czy tylko tak sobie mówią. Tych zapowiedzi premiera już było tyle, że wszyscy się już w tym pogubili. Trudno jednoznacznie określić, czy to jest na poważnie, czy po prostu na jakąś chwilową potrzebę czegoś tam.
Jako przedsiębiorca i pracodawca, niech pan mi - jako pracownikowi - wytłumaczy, co to by dla mnie oznaczało? Bo z jednej strony wygląda to dobrze, bo będę miał odprowadzane składki, więc teoretycznie powinienem mieć wyższą emeryturę.
-
Dla każdego pracownika oznacza to mniej więcej, że jeżeli w tej chwili otrzymuje na przykład kwotę 5 tysięcy złotych, to koszty zatrudnienia, które trzeba zapłacić państwu od tej kwoty to 2 tysiące - czyli dostanie o tysiąc złotych mniej.
Tak, ale w takim razie związkowcy mogliby panu powiedzieć, że jako przedsiębiorca jest pan krwiopijcą, bo nie chce pan płacić więcej. Dlaczego pracownik ma ponosić koszty oskładkowania umów cywilno-prawnych, a nie pracodawca?
Dla pracodawców kwestia oskładowania umów cywilno-prawnych tak naprawdę nie jest taka istotna, bo jeżeli, podkreślam jeszcze raz, pracodawca ma na dane stanowisko pracy, dla danego pracownika 5 tysięcy, to on nie będzie miał nagle więcej tych pieniędzy, żeby zapłacić podatki dla rządu. On po prostu odetnie te pieniądze pracownikowi i tyle.
Premier pierwszy raz użył określenia "umowy śmieciowe". Wcześniej tego unikał, ale nazywając właśnie umowy zlecenie, umowy o dzieło "śmieciowymi", to jest dobre określenie, trafne?
Przykre jest, że legalne umowy cywilno-prawne, premier rządu konstytucyjnego określa w ten sposób.
Pan by zostawił taki system jaki jest, czyli etaty z jednej strony, z drugiej właśnie umowy cywilno-prawne?
Nie, ja bym ten system całkowicie zmienił i wprowadził podatek od funduszu płac.
To znaczy? Jaki to byłby skutek dla mnie?
Skutek byłby dla pana taki, że nie miałby pan do czynienia nic z podatkami. Po prostu od każdej kwoty wypłaconej, niezależnie od formy, czy to jest etat, czy umowa zlecenie, czy cokolwiek. Pracodawca zbiorczo odprowadzałby określona kwotę, określony procent tej wypłaty do budżetu państwa, tak jak się to dzieje np. z podatkiem bankowym.
To skoro to takie dobre, to dlaczego rządzący nie chcą tego wprowadzić?
Dlatego, że chcą mieć kontrolę nad obywatelami. Kontroluje się wiele milionów obywateli, jest to całkowicie zbyteczne. Zmniejszyłoby to gigantycznie koszty przedsiębiorstw, biurokracji, wszystkiego innego. Natomiast rząd wielu zmian nie chce wprowadzić. Zmieniono w ostatnich latach prawo inwestycyjne, były spore zmiany, które zrobił Jarosław Gowin w Ministerstwie Sprawiedliwości, korzystne dla przedsiębiorców. Ale nie każdy się sądzi i nie każdy inwestuje, nie każdy buduje. Natomiast to, co dotyczy wszystkich przedsiębiorców, czyli kwestia biurokracji - to jest dramat. Ministerstwo Gospodarki zinwentaryzowało 6712 obowiązków informacyjnych, które ma przedsiębiorca. Powołał Wielką Komisję, która miała to ograniczyć i ograniczyła o 9. W Polsce Kancelaria Premiera zablokowała zalecany przez Komisję Europejską, przegląd prawa. Na podstawie tego przeglądu, Niemcy zlikwidowali 300 ustaw, Włosi jeszcze więcej, Brytyjczycy tak samo. W Europie próbuje się przywrócić konkurencyjność, natomiast my, z nieznanych mi powodów, nie robimy z tym nic.