Były premier i lider SLD Józef Oleksy skłamał w swoim oświadczeniu lustracyjnym - tak uznał Sąd lustracyjny. Osoba prawomocnie uznana za kłamcę nie może przez 10 lat pełnić niektórych funkcji publicznych, m.in. posła.
23 stycznia 1970 roku Józef Oleksy zgodził się na przeszkolenie przez wywiad wojskowy PRL; później złożył 14-stronicowy raport z wyjazdu do Strasburga. To fragment uzasadnienia wyroku sądu lustracyjnego, który orzekł, że były premier zataił współpracę ze służbami specjalnymi PRL. Tym samym sąd uznał Oleksego za lustracyjnego kłamcę. Jak podał - w latach 1970-1978 Józef Oleksy był agentem wywiadu wojskowego PRL i przekazywał służbom specjalnym "odpowiednie dokumenty". Podstawą ustaleń sądu były zachowane teczki: pracy i personalna Oleksego. Ujawniono, że oficerowie prowadzący Oleksego spotykali się z nim ponad 20 razy. Ostatecznie 27 czerwca 1978 r. Oleksy podpisał oświadczenie, że kończy współpracę z wywiadem. Do rozwiązania kontaktów doszło, ponieważ Oleksy poinformował, że zajmuje się obroną pracy doktorskiej i - jak ujął to sąd - "ma świadomość, że są przecieki poza wywiad wojskowy. Świadków, byłych oficerów wywiadu PRL, sąd uznał za niewiarygodnych. Wcześniej współpracę Oleksego z wywiadem wojskowym PRL sugerowały media. Sam Oleksy przyznawał, że był szkolony w rozpoznaniu, ale zaprzecza jakoby był agentem. Zastępca Rzecznika Krzysztof Kauba podkreślał natomiast, że sam pobyt na obowiązkowym szkoleniu wojskowym nie podlega lustracji. To sugerowało, że podstawa wniosku Rzecznika Interesu Publicznego była inna. Sam Oleksy określił wyrok Sądu Lustracyjnego jako haniebny. "Nie zgadzam się z nim w całości i będę do końca dochodził swego honoru i dobrego imienia" - powiedział poseł SLD. "Uważam, że prawda przegrała z bardzo specyficznie prowadzonym postępowaniem. Idea lustracji w tym przypadku została całkowicie wypaczona" - dodał Oleksy.
To był najdłużej ciągnący się proces w historii spraw lustracyjnych. Odbyło się aż 18 rozpraw i prawdopodobnie czeka nas jeszcze apelacja. Wyrok jest bowiem nieprawomocny. Poseł SLD może się odwołać do Sądu Lustracyjnego II instancji.
Przed sądem lustracyjnym stanął już kolejny poseł SLD. Były minister sprawiedliwości Jerzy Jaskiernia oskarżony jest o kontakty z wywiadem PRL. Jego nazwisko znalazło się na tak zwanej liście Macierewicza już 8 lat temu. Jerzy Jaskiernia nie przyznaje się do winy. Dowodzi, że jego kontakty z wywiadem zostały przypisane. Twierdzi, że nawet nigdy nie próbowano go zwerbować. "W 1992 roku już było sygnalizowane, że ktoś wpisał mi błędnie funkcję "kontakt operacyjny wywiadu" a więc w zasobach operacyjnych tego typu oznaczenie jest i to wymaga wyjaśnienia; po to jest lustracja." Jaskiernia nie chciał zdradzić kto wpisał go na listę współpracowników. Przypomniał, że cała sprawa jest objęta tajemnicą. Dodał jedynie, że gdyby był agentem, to przyznałby się do tego bo nie uważa pracy w PRL wywiadzie za coś hańbiącego. Jaskiernia w 1992 roku znalazł się on na "liście Macierewicza", według której był tajnym współpracownikiem wywiadu MSW, zarejestrowanym w 1973. W latach 1987 - 1990 pracował w MSZ; był m.in. radcą ambasady PRL w Waszyngtonie. Jest posłem od 1989 roku. Był ministrem sprawiedliwości w rządzie Józefa Oleksego (1995-1996).
Parlamentarzystów SLD jest najwięcej (dziesięciu) wśród szesnaściorga lustrowanych posłów i senatorów. Osoba prawomocnie uznana za kłamcę nie może przez 10 lat pełnienić niektórych funkcji publicznych, m.in. parlamentarzysty.
00:00