W nowym tygodniu ruszyć mają rozmowy o unijnej kasie w najbliższych latach. Polska liczy na uzyskanie bardzo znaczących pieniędzy, które dla naszego kraju mogą stanowić silny impuls rozwojowy. Poza tym w nadchodzących dniach poznamy nowe dane z gospodarki i przekonamy się, czy rację mają eksperci zapowiadający spadki, czy też wzrosty cen paliw.
Równowartość ponad 700 mld złotych z Unii Europejskiej może uzyskać Polska, jeśli zaplanowane na nadchodzące dni negocjacje potoczą się po myśli polskich władz. Przed zaplanowanym na połowę lipca szczytem, w nowym tygodniu szef Rady Europejskiej Charles Michel ma zacząć rozmowy z przywódcami krajów Unii o nowych ramach finansowych na lata 2021 2027. Chodzi o nowy wieloletni budżet oraz o nadzwyczajne pieniądze na odbudowę gospodarki po pandemii.
Z połączenia tych dwóch strumieni pieniędzy może utworzyć się rzeka kasy dla Polski. Jak wylicza premier Mateusz Morawiecki, środki, które mogą przypaść naszemu krajowi stanowią (w cenach stałych) ponad 3/4 wszystkich pieniędzy uzyskanych ze wspólnej kasy, które zmieniły Polskę od czasu wstąpienia do UE.
W środę po spotkaniu Trump - Duda powinniśmy dowiedzieć się o skali zaangażowania finansowego Stanów Zjednoczonych we współpracę krajów Trójmorza i ewentualnym wsparciu finansowym dla budowy pierwszej elektrowni atomowej w Polsce. Głośna sprawa zwiększenia obecności wojskowej USA w Polsce będzie z kolei wiązać się z kosztami dla naszego kraju.
W nowym tygodniu poznamy też garść kolejnych danych z gospodarki, które opiszą skalę spowolnienia. W poniedziałek Główny Urząd Statystyczny ma podać dane o sprzedaży, we wtorek o kondycji budowlanki, a w środę o bezrobociu. W tle kampania przed wyborami i pozew sztabu Andrzeja Dudy przeciwko Rafałowi Trzaskowskiemu, który wspomniał podczas jednego z wieców o milionie ludzi, którzy stracili pracę - to wielokrotnie więcej niż według danych z rynku.
Po ostatnich podwyżkach przy dystrybutorach analitycy różnią się w ocenach dalszych zmian w cennikach. Ropa drożeje, ceny w hurcie w kraju rosną. Część ekspertów uważa, że ponieważ rośnie ruch, właściciele stacji mogą zacząć mocniej konkurować cenowo, rezygnując z marży i w efekcie na razie możliwe są spadki cen.