Polska na razie nie zmienia stanowiska w sprawie dwunastoletniego okresu przejściowego na zakup ziemi przez cudzoziemców - zapewniał wczoraj Włodzimierz Cimoszewicz szef polskiej dyplomacji. Po spotkaniu z posłami sejmowej komisji do spraw integracji europejskiej, minister spraw zagranicznych mówił, że dla naszego stanowiska mamy poparcie Niemiec.
"Polski premier uzyskał obietnicę od szefa rządu niemieckiego, iż Niemcy akceptują 12-letni okres przejściowy na sprzedaż ziemi rolnej i leśnej w Polsce i będą zachęcały inne państwa do tego samego". To bardzo mocny i nieoczekiwany sygnał. Prawdopodobnie jest to "prezent", za polskie ustępstwa w sprawie pracy. Pytanie tylko, czy polski premier i kanclerz Niemiec rozumieli dokładnie to samo mówiąc o owych 12 latach. Jeżeli poparcie Niemiec dotyczyłoby całych 12 lat, byłby to duży sukces, bo Czesi i Węgrzy mają jedynie 7-letni okres przejściowy na ziemię, a dla nas oznaczałoby to szybsze zamknięcie kolejnych rozdziałów negocjacji z Piętnastką.
Jak się okazuje, dla wielu krajów – zwłaszcza dla Francji i Holandii, 12-letni okres, to za dużo, tym bardziej, że inni kandydaci zgodzili się na unijną ofertę tylko 7-letniego okresu przejściowego na zakup ziemi. Pojawiła się jednak ogromna szansa kompromisu – Belgia, która przewodniczy pracom Unii Europejskiej, usilnie go poszukiwała już od kilku dni. Jak dowiedział się nieoficjalnie RMF – jest to propozycja "pokawałkowania" 12 lat na trzy krótsze podokresy, czyli 7 + 3 + 2. Po upływie pierwszego okresu, Polska musiałaby udowodnić, że nadal istnieje ryzyko wykupu ziemi przez zagranicznych spekulantów. Wtedy Unia mogłaby nam przedłużyć okres o następne trzy lata, a po ich upływie – ewentualnie o kolejne dwa. W sumie więc moglibyśmy utrzymywać restrykcje do 12 lat – tak jak chce tego polski rząd. Posłuchaj relacji naszej brukselskiej korespondentki Katarzyny Szymańskiej-Borginon:
08:00