Narodowy Fundusz Zdrowia w absurdalny sposób rozlicza się ze szpitalami - alarmuje "Dziennik". Według gazety, w NFZ obowiązuje twarda zasada: jeden pacjent, jedna choroba. Jeżeli pacjent oprócz żółtaczki choruje na nadciśnienie, szpital musi wybierać, które schorzenie leczyć, bo Fundusz zapłaci tylko za… jedno z nich. NFZ odpiera zarzuty.
"Dziennik" opisuje przypadek pacjentki, której lekarze zrobili cesarskie cięcie. Na świat przyszły bliźniaki. Po porodzie bóle brzucha jednak nie ustąpiły. Okazało się, że kobieta ma krwiaka nerki i konieczna była kolejna operacja.
Dla szpitala ta informacja oznaczała jedno: trzeba wybrać, z czego wyleczył pacjentkę. Dlaczego? Bo NFZ zwróci mu pieniądze tylko za jedną chorobę. Wygrała operacja nerki, bo była droższa. Za poród szpital nie dostał ani grosza, jakby go w ogóle nie było - powiedział gazecie Grzegorz Krzyżanowski, urolog z Pabianic i prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi.
W każdym ze szpitali w Polsce, z którymi kontaktował się "Dziennik”, dyrektorzy i lekarze przytaczali kolejne przypadki podobnych absurdów. Winą obarczali nowy system rozliczania z Narodowym Funduszem Zdrowia, który obowiązuje od lipca ubiegłego roku.
NFZ zaprzecza doniesieniom gazety. Rzeczniczka Funduszu poinformowała w oficjalnym piśmie, że NFZ płaci szpitalom za wyleczenie pacjenta – to jest za cały pobyt w szpitalu i wszystkie związane z nim czynności, wykonywane przy chorym.