W resorcie finansów powstają trzy scenariusze budżetowe i wszystkie są bardziej pesymistyczne niż wcześniejsze projekty. Komisja Europejska natomiast przewiduje spowolnienie polskiej gospodarki.
Jeszcze miesiąc temu szef resortu finansów mówił, że wzrost PKB w przyszłym roku na pewno wyniesie cztery procent. Teraz, przyznaje, że w ogóle trzeba o tym zapomnieć.
Jedna projekcja polega na umiarkowanym spowolnieniu wzrostu gospodarczego do 3,2 procent. Druga do 2,5 procent a trzecia polega na recesji, czyli na spadku PKB o jeden punkt procentowy - wylicza Rostowski. Ekonomiści są zgodni, że w przypadku trzeciego wariantu, dojdzie do podwyżki podatków.
W grudniu zostanie podjęta ostateczna decyzja, który wariant zostanie wybrany.
Minister poinformował, że wzrost PKB w tym roku wyniesie 4 proc. Rostowski twierdzi, że priorytetem rządu będą reformy strukturalne, "wzmacniające potencjał polskiej gospodarki w horyzoncie od 2015, 2020 roku". Według ministra, część z reform przyniesie efekty wcześniej. Ta kadencja będzie kadencją reform strukturalnych, budujących siłę polskiej gospodarki na przyszłość - zapowiada Rostowski.
W przyszłym roku nasza wzrost gospodarczy ma wynieść 2,5 proc., a nie 3,7 proc. jak wcześniej prognozowano. Według Komisji deficyt w Polsce będzie spadać w przyszłym roku wolniej niż w obecnym, m.in. ze względu na stagnację na rynku pracy.
Brukselscy analitycy przewidują także wzrost polskiego długu publicznego z 54,9 proc. PKB w 2010 r. do 56,7 proc. w 2011 r. W niemałym stopniu jest to spowodowane deprecjacją złotego i w konsekwencji wzrostem wartości długu w obcej walucie - napisano w prognozach Komisji.
Wzrost zadłużenia ma zwolnić w latach 2012 - 2013, a kurs walutowy powinien w większym stopniu odpowiadać parametrom gospodarki.
Według dzisiejszego gościa Kontrwywiadu RMF FM, ekonomisty Dariusz Filara, "przy tonących okrętach europejskich, nasza łódź wciąż unosi się na falach, jednak zmiany są konieczne".
Członek Rady Gospodarczej przy premierze podkreśla, że rząd nie ma wyjścia - musi zabrać się za ostre reformy. Oczekuję, że Tusk w expose otwarcie powie Polakom: Jeżeli chcecie żyć spokojnie poziom waszego życia trzeba będzie obniżyć o 5, 10 procent - mówi Filar.
Wśród niezbędnych reform wymienia: ograniczenie przywilejów emerytalnych, podniesienie składki rentowej oraz likwidację niektórych ulg podatkowych. Konieczne jest także podniesienie wieku emerytalnego Polaków.
"Strefa euro weszła w spiralę śmierci" - pisze "The Economist" o reakcjach rynków na sytuację we Włoszech oraz pozbywanie się przez inwestorów obligacji Francji, Irlandii, Hiszpanii i Belgii. Oprocentowanie zarówno 2-letnich, jak i 10-letnich obligacji włoskich przekroczyło poziom 7 proc.
Gdy papiery dłużne Grecji i Irlandii stały się równie drogie, kraje te musiały już szukać ratunku w instytucjach eurolandu, bo kredyty na wolnym rynku stały się zbyt kosztowne.
Strefa euro wpadła w spiralę; inwestorzy wycofują się z peryferyjnych krajów unii walutowej, ostatnio zwłaszcza z Włoch, które są ósmą największą gospodarką świata i trzecim największym rynkiem papierów dłużnych. To powoduje, że najważniejsze banki nie chcą kredytować europejskiego rynku - czytamy w "Economist".
Według tygodnika, osłabiona gospodarka wygeneruje słabsze dochody, co może doprowadzić do podwyżek podatków i tym bardziej zniechęcając inwestorów. To z kolei zmusi gospodarki euro do jeszcze dalej posuniętych oszczędności. Na tym według tygodnika, polega spirala śmierci - "złośliwy cykl ekonomiczny, który będzie trwał, aż zdarzy się jakaś katastrofa".
W końcu coś złego się jednak zdarzy i któraś gospodarka euro ugnie się na skutek odpływania kapitałów. Wtedy kraj wypadnie faktycznie z grupy euro - przewidują brytyjscy analitycy. Co będzie dalej - nie wiadomo - przyznaje tygodnik, ale ostrzega, że "nie będzie to ładne". Według tygodnika, spiralę można przerwać - wykupując papiery dłużne na gigantyczną skalę, by przywrócić im wiarygodność i poluzować politykę monetarną, to zaś powinno zmienić dynamikę gospodarek krajów strefy euro.