Rada Nadzorcza PLL LOT wybrała Sebastiana Mikosza na nowego prezesa spółki. Konkurs na nowego szefa naszego narodowego przewoźnika ogłoszono po grudniowym odwołaniu dotychczasowego prezesa, Marcina Piróga. Wymogi formalne w konkursie spełniło 27 kandydatów. Spotkania z nimi odbyły się pod koniec stycznia.
Spośród wszystkich zainteresowanych stanowiskiem Rada LOT-u wybrała zaledwie kilku. W poniedziałek przesłuchała pięciu kandydatów, a w środę szóstego - Sebastiana Mikosza, który nie doszedł do finałowej grupy, ale został zaproponowany na to stanowisko przez Ministra Skarbu Mikołaja Budzanowskiego.
Sebastian Mikosz ma opinię twardego gracza. Gdy w latach 2009-10 był prezesem LOT-u, potrafił przeprowadzić ogromne zwolnienia i spacyfikować związki zawodowe. Niestety to doprowadziło do potężnego konfliktu z załogą. Teraz też nie będzie łatwo. "LOT czekał na menedżera, który jest gotowy podejmować trudne decyzje i konsekwentnie je realizować. Wybrany prezes zna branżę lotniczą i problemy spółki, dzięki czemu szybko stanie za jej sterami i bezzwłocznie zacznie realizować przygotowany plan restrukturyzacji" - napisał minister Budzanowski w wydanym komunikacie. Wcześniej, szef resortu skarbu poinformował, że został już uruchomiony program restrukturyzacji w spółce. Opracowany i wdrażany jest również program redukcji zatrudnienia. Po pierwsze program dobrowolnych odejść, jak również zwolnienia grupowe oraz ograniczenia, jeśli chodzi o połączenia lotnicze, które będą cyklicznie ograniczane przez najbliższe miesiące, czyli do listopada 2013 r. I to pozwala już odzyskać na bieżąco pewną płynność dla tej spółki- twierdzi minister. Jeszcze przed ogłoszeniem wyboru Mikosza, Związek Zawodowy Personelu Pokładowego LOT wystosował list do ministra skarbu, w którym nie zgodził się na to, żeby Mikosz kierował spółką.
LOT ma poważne problemy finansowe. Na początku stycznia minister Budzanowski powiedział, że strata PLL LOT na koniec 2012 r. może wynieść ok. 200 mln zł, a według nieoficjalnych informacji może to być ok. 115 mln zł. Tymczasem władze spółki zapowiadały w ubiegłym roku, że firma zakończy 2012 rok na plusie, będzie mieć ok. 52,5 mln zł zysku. Polski przewoźnik za 2011 r. odnotował 145,5 mln zł straty. W 2010 r. strata wynosiła 163,1 mln zł. 39-letni Mikosz był już prezesem LOT-u w latach 2009-2010. Po 19 miesiącach złożył rezygnację z pełnionej funkcji. Zastąpił go Marcin Piróg, którego w grudniu ub.r. odwołała Rada Nadzorcza. Od tego czasu spółka nie miała prezesa, trwał konkurs ogłoszony przez Radę Nadzorczą.
Mikosz w marcu 2009 r. został p.o. prezesem PLL LOT, a od maja prezesem spółki. W ramach restrukturyzacji zwolnił 400 osób. Wtedy przewoźnik zatrudniał ok. 3,5 tys. pracowników. Obecnie pracuje tam ponad 2 tys. osób i działa dziewięć związków zawodowych. Mikosz doprowadził do wygaśnięcia starego układu zbiorowego, w którym znajdowały się zapisy dotyczące przywilejów dla pracowników, np. dodatków do zwolnień chorobowych, odpraw emerytalnych czy nagród jubileuszowych. Wypracował nowy układ zbiorowy. Dyscyplinarnie zwolnił dwóch liderów związkowych: przewodniczącą Związku Zawodowego Pracowników Pokładowych Elwirę Niemiec oraz szefa Związku Zawodowego Pracowników LOT Grzegorza Kossowskiego. Tymi decyzjami popadł w konflikt ze związkami zawodowymi. Mikosz negocjował kontrakt z Boeingiem na dostawę do PLL LOT pierwszych Boeingów 787 Dreamliner, a także ich finansowanie. W 2010 r. zapowiedział, że pierwszy Dreamliner ma się pojawić w polskiej flocie w 2012 r. Ostatecznie pierwszy B787 przyleciał do Polski w połowie listopada ub.r. Mikosz wprowadził do siatki połączeń loty do Hanoi. Kierunek ten zamknął jego następca Marcin Piróg, argumentując, że jest on nierentowny.
We wrześniu 2010 r. Mikosz podał się do dymisji. Jednym z powodów jego odejścia miało być odwołanie przez Radę Nadzorczą wiceprezesa ds. finansowych Andrzeja Oślizły. Ówczesny minister skarbu państwa Aleksander Grad po odejściu Mikosza mówił, że pozytywnie ocenia byłego prezesa spółki. Z kolei odpowiedzialny za LOT w resorcie były wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik tłumaczył, że z punktu widzenia Skarbu Państwa nie było powodów, które uzasadniałyby złożenie rezygnacji przez Mikosza. Odchodząc ze stanowiska prezesa, Mikosz w liście do pracowników polskiego przewoźnika napisał: "oprócz walki o pozostanie naszej firmy na rynku, równolegle przystąpiliśmy do gruntownej przebudowy LOT-u, mającej na celu odzyskanie rentowności - jedynego kryterium, które pozwoli spółce (...) na trwały rozwój".