Nasze klimatyzatory i wiatraki sprawiły, że w środę padł rekord wakacyjnego zapotrzebowania na prąd. Po trzynastej pobór mocy sięgnął 21.300 megawatów, przy średnim poziomie wakacyjnym z ostatnich lat w wysokości ok. 19.000. Czy zabraknie nam prądu?
Dziś może paść kolejny rekord zapotrzebowania na moc. Jak powiedział naszemu dziennikarzowi prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych Henryk Majchrzak, przy temperaturach przekraczających 30 stopni klimatyzatory, wiatraki i lodówki zwiększają pobór o pięć procent w stosunku do zapotrzebowania przy dwudziestu stopniach. To tak, jakby cała elektrownia - np. Siersza albo Ostrołęka - pracowała wyłącznie po to, by zasilić nasze urządzenia do chłodzenia.
Rekordy wakacyjne są niższe od zimowych, więc elektrownie są w stanie zaspokoić zwiększone potrzeby. W okresie urlopowym zapotrzebowanie na energię nie jest najwyższe, bo przemysł nie pracuje teraz pełną parą. Więcej prądu zużywa się zimą, kiedy produkcja przemysłowa bywa wyższa, a Polacy w czasie ostrych mrozów dogrzewają domy i mieszkania.
Mogą się jednak pojawić kłopoty z po stronie produkcji. Jak podają Polskie Sieci Elektroenergetyczne, niektóre elektrownie zgłosiły już, że z powodu upału same mogą mieć kłopoty. Chodzi o chłodzenie, bo woda w rzekach staje się za ciepła, a w niektórych jest jej za mało.
PSE zapewniają, że wyłączenia prądu nam nie grożą, w najgorszym razie elektrownie mogą przez jakiś czas pracować w przeciążeniu. Ewentualnie można też sprowadzić prąd zza granicy.
Wysokie temperatury wpływają też na utrudnienia w pracy sieci przesyłowej. Zmniejszają się dopuszczalne obciążalności poszczególnych linii energetycznych. Dlatego też latem nie remontuje się najważniejszych linii.