"Naloty na Strefę Gazy i Ramallah nie były posunięciem jednorazowym, lecz zapoczątkowały nowy etap w kampanii zbrojnej przeciwko Palestyńczykom" - twierdzą oficjalne źródła w Jerozolimie. Wczoraj wieczorem, izraelskie helikoptery zaatakowały palestyńskie obiekty wojskowe w kilku miejscach Strefy Gazy i w Ramallah na Zachodnim Brzegu. Był to odwet za ostanie zamachy bombowe w Izraelu.
Doradca premiera Ariela Szarona, Raanan Gissin podkreśla, że nie można krytykować kroków podjętych przez państwo żydowskie: "Nie mieliśmy innego wyjścia jak tylko skorzystać z naszego prawa do samoobrony". Rząd Ariela Szarona podkreśla jednak, że operacje wojskowe nie będą połączone z zaostrzeniem wojny ekonomicznej z Autonomią Palestyńską. We wczorajszych nalotach na koszary tzw. Jednostki 17, będacej przyboczną gwardią przywódcy Autonomii, Jasera Arafata, zginęły dwie osoby a 60 zostało rannych. Tajne służby Izraela twierdzą, że oficerowie „17” zaangażowani są w działalność terrorystyczną. Zdaniem ekspertów, atak helikopterów szturmowych, miał zaledwie charakter „kosmetyczny” (w terminologii wojskowej oznacza to operację przeprowadzaną z chirurgiczną precyzją, wymierzoną w konkretny cel przy użyciu niewielkich środków)Izraelczycy zapowiedzieli jednocześnie, że będą „likwidować” poszczególnych bojówkarzy i oficerów palestyńskich, poszukiwany jest m.in. jeden z dowódców „17” w Ramallah, który organizował zamachy na osadników żydowskich. Władze palestyńskie twierdzą, że wczorajsze naloty były wymierzone bezpośrednio w lidera Autonomii.
na zdjęciu: płonące koszary "Force 17"
foto EPA
10:45