Co najmniej pięciu Palestyńczyków zginęło wczoraj w starciach z wojskiem izraelskim w rejonie Ramallah i Nablusu na Zachodnim Brzegu. Do starć doszło w związku z obchodami Dnia Ziemi, który upamiętnia tragiczne wydarzenia z 1976 roku.
W nocy miał zebrać się samorząd Autonomii, by debatować nad żądaniem Stanów Zjednoczonych, które chcą by Jasser Arafat wezwał Palestyńczyków do zakończenia przemocy. Ale już wiadomo, że spotkanie nie dojdzie do skutku, ponieważ władze Izraela odmówiły palestyńskim ministrom zezwolenia na przejazd ze strefy Gazy do zachodniego brzegu. Oba te regiony rozdziela ziemia izraelska. W głównych miastach Autonomii odbywał się wczoraj strajk generalny. Palestyńczycy ogłosili dzisiaj dzień gniewu w ramach solidarności z Arabami z Izraela, którzy protestują przeciwko konfiskatom gruntów. Tłumy demonstrantów ścierały się z wojskiem izraelskim w okolicach Ramallah i Nablusu. W Gazie Hamas zorganizował demonstrację, w której zamaskowani uczestnicy nieśli makietę izraelskiego autobusu. Pod wieczór izraelskie czołgi ostrzelały jedno ze wzgórz na Zachodnim Brzegu, zniszczonych zostało kilka budynków, w których zauważono bojówkarzy. Dzień Ziemi upamiętnia wydarzenia z 1976 roku, kiedy izraelscy Arabowie zorganizowali masowe protesty przeciw skonfiskowaniu przez Izrael arabskiej ziemi w Galilei. W czasie tłumienia protestów zginęło sześciu demonstrantów. Tradycyjnie co roku mieszkający w Izraelu Arabowie wychodzą tłumnie na ulice, by przypomnieć o swych prawach do utraconych ziem. W tym roku manifestacje odbywają się również na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy. Ulicami Hebronu przeszła manifestacja około dwóch tysięcy Palestyńczyków. To miasto, podobnie jak Ramallah jest od pół roku sceną coraz ostrzejszych starć między siłami izraelskimi a Palestyńczykami.
foto RMF FM
00:00