Już w 2003, a najpóźniej w 2004 roku popłynie do nas gaz z Danii. Wczoraj Polska i Dania podpisały umowę na budowę gazociągu i dostawy gazu. Nowy gazociąg pobiegnie pod dnem Bałtyku i będzie miał długość 230 kilometrów. Rocznie popłynie nim do Polski 2,5 miliarda metrów sześciennych gazu. Polska uniezależni się więc od rosyjskich dostaw gazu.
Przeciw budowie gazociągu protestuje Sojusz Lewicy Demokratycznej. Zdaniem Marka Borowskiego budowa rury z Danii jest zbyt droga, zaś znacznie tańsze byłoby zbudowanie lądowego gazociągu, który połączyłby niemiecki Bernau ze Szczecinem. "Nie bardzo rozumiem dlaczego odpowiedzialność i zdrowy rozsądek ma polegać na tym, że dokonuje się inwestycji droższej i bierze się gaz droższy, kiedy można dokonać inwestycji tańszej i wziąć gaz tańszy" – uważa Borowski. Leszek Miller stwierdził, że następny rząd ( w domyśle rząd pod wodzą Sojuszu Lewicy Demokratycznej) może zerwać umowę na dostawy gazu z Danii. Miller zapowiedział, iż przyszły rząd uważnie przyjrzy się umowie z Duńczykami. Jeśli zauważy w niej luki, realizacja umowy stanie pod znakiem zapytania. "Możemy ją anulować, tak jak rząd Jerzego Buzka zerwał kontrakt na zakup izraelskiej rakiety dla śmigłowców Huzar" - powiedział Miller.
Na zwiększeniu liczby dostawców gazu skorzystamy zapewne my wszyscy - użytkownicy kuchenek gazowych. Gaz może stać się bowiem tańszy. Straci zaś na pewno Aleksander Gudzowaty, zajmujący się importem gazu z Rosji.
W tej chwili importujemy aż 70% zużywanego w Polsce gazu. Cały ten import pochodzi z Rosji. Polska stara się też o dostawy gazu z Norwegii. Niewykluczone, że po wyczerpaniu się złóż duńskich, do czego ma dojść za 10 lat, nowym gazociągiem popłynie do nas gaz norweski.
07:30