O 11:00 czasu polskiego z kolejną misją w kosmos wystartował amerykański wahadłowiec Atlantis. Jego misja ma bardzo duże znaczenie dla przyszłości Międzynarodowej Stacji Kosmicznej - ma bowiem dostarczyć tam śluzę powietrzną do wycieczek załogi na zewnątrz. To jednak nie jedyny powód dla którego będzie szczególnie uważnie obserwowana.

Po raz pierwszy przy stracie zadziałały bowiem nowe, zmodernizowane silniki główne promu. Dzięki nim start był jeszcze bezpieczniejszy, a stosowane w przyszłości tego rodzaju silniki będą bardziej wydajne - tym samym tańsze w eksploatacji. Zadebiutowały więc nowe pompy paliwowe, których opracowanie zajęło 15 lat i kosztowało miliard dolarów. To jednak nie koniec liczb. Po znalezieniu się na orbicie, podstawowym zadaniem 5-osobowej załogi promu, będzie przyłączenie do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej wartej 164 miliony dolarów specjalnej śluzy powietrznej, dzięki której załoga stacji będzie mogła wykonywać spacery kosmiczne w amerykańskich skafandrach. Lot miał się odbyć już miesiąc temu. Opóźnienie spowodowały kłopoty z ramieniem automatycznym stacji, niezbędnym do montażu tej śluzy. Jest ono po prostu zbyt krótkie. Gdyby w ostatniej chwili pogoda uniemożliwiła start Atlantisa, NASA zdecydowała, że kolejna próba odbyłaby się jutro.

foto RMF

11:10