Ministerstwo Finansów obniżyło akcyzę na benzyny bezołowiowe o 5 groszy na litrze. Ta decyzja ma ustabilizować ceny na rynku paliwowym. Na stacjach benzynowych tańsze paliwo ma pojawić się najwcześniej od przyszłego tygodnia, bo wtedy decyzja powinna wejść w życie.
Na stacjach benzyna powinna stanieć o 7 gr – tak ocenia Ministerstwo Finansów. Ta kilkugroszowa obniżka jest niewielka, ponieważ benzyna zdrożała w ciągu ostatnich tygodni ok. 50 gr na litrze.
Jarosław Neneman, szef gabinetu politycznego ministra finansów tłumaczy ją dbałością o dochody budżetu państwa: Im bardziej obniżymy akcyzę na paliwo, tym będziemy mieć mniejsze dochody budżetowe. Ministerstwo Finansów wyznaczyło obniżkę na takim poziomie, by nie odczuł jej budżet państwa. Fiskus straci więc na obniżce, a zyska na wyższych dochodach z podatku VAT.
Także Orlen już zaczyna uwalniać część swoich rezerw. Niestety, nie ma pewności, czy uwolnienie rezerw obowiązkowych rzeczywiście wpłynie na poziom cen. Orlen wypuści na rynek niewielką ilość benzyny. To paliwo będzie sprzedawane po cenie zbliżonej do aktualnej – wyjaśniono reporterce RMF w Orlenie.
Teraz wszystko zależy od światowych cen ropy, które ostatnio trochę spadły. Jeśli ten trend spadkowy się utrzyma, myślę, że nasze służby zareagują właściwie do sytuacji i być może obniżą cenę. W tej chwili jednak nie mogę tego gwarantować - mówi Paweł Poręba z Orlenu.
Na pewno skuteczniejsze będzie czasowe obniżenie akcyzy. Jacek Wróblewski z Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego zapewnia, że każda obniżka tego podatku daje natychmiastowy efekt: Każda następna dostawa po dniu ogłoszenia takiego rozporządzenia praktycznie skutkuje obniżką cena na stacjach paliw.
Wiceminister Jacek Piechota wczoraj na antenie RMF zaproponował obniżkę w wysokości 15 gr na litrze: Zwróciłem się do ministra finansów o rozważnie możliwości obniżenia akcyzy, czasowe. Moja propozycja to obniżenie akcyzy na benzyny silnikowe i olej napędowy wynosząca ok. 10 procent - powiedział wicepremier gospodarki. Wcześniej resort finansów zastanawiał się nad kilkugroszową obniżką akcyzy na miesiąc lub dwa.
W Polsce ceny paliw są najwyższe od 14 lat. Za benzynę 95-oktanową trzeba na niektórych stacjach benzynowych zapłacić ponad 4 złote. Kto na tym zarabia? Wbrew pozorom nie koncerny paliwowe, nie stacje, nie importerzy, lecz państwo – ono zarabia najwięcej. 65 proc. to podatki, obciążenia fiskalne, a tylko 35 proc. to są koszty i marże - wylicza Aurelia Kuran-Puszkarska, prezes polskiej izby paliw płynnych.
W przypadku, kiedy za litr benzyny płacimy 4 złote, to 2,60 zł oddajemy fiskusowi w postaci 3 podatków: akcyzy, VAT-u i opłaty paliwowej. Sama akcyza to prawie 1,5 zł, opłata paliwowa to ponad 10 gr, reszta to VAT.
Koncerny i dystrybutorzy mają ok. 1-proc. marżę. Przez wysokie ceny paliw cierpią wszyscy – przede wszystkim kierowcy, ale i cała gospodarka, rosną ceny transportu, usług, towarów, w tym żywności. Podskoczyć może inflacja. Najgorszy wariant to spowolnienie wzrostu gospodarczego, który mieliśmy - przestrzega Jacek Wróblewski z Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego.
Za ceny ropy zwykle odpowiedzialny jest OPEC - Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową - który zmniejszając bądź zwiększając wydobycie, maniupuluje cenami na giełdach światowych.
Jednak w tym przypadku obwinianie OPEC-u o wysokie ceny ropy wydaje się być nieporozumieniem. Kartel przestał walczyć cenami, ponieważ widzi, że walki z Zachodem nie wygra. Widać to także teraz, gdy cena ropy sięgnęła 40 dolarów za baryłkę.
W centrali OPEC w Wiedniu panuje z tego powodu niepokój. Od lat dla kartelu najbardziej wygodna jest cena od 22 do 28 dolarów za baryłkę, więc zwiększenie wydobycia dla obniżenia ceny wydaje się być nieuniknione. Producentom spoza kartelu wysokie ceny odpowiadają.
Takim producentem jest Rosja, która z napięciem śledzi zmiany cen ropy naftowej, gdyż zależy od nich bezpośrednio stan rosyjskiej gospodarki. Mimo największego na świecie wydobycia - ponad 8,5 mln baryłek dziennie - Moskwa praktycznie nie może wpływać na światową koniunkturę.
Dużą część ropy zużywa bowiem gospodarka, a reszta, która trafia na eksport, to za mało, by Moskwa mogła dyktować ceny na światowych rynkach. Załamanie gospodarcze w Rosji w 1998 roku zostało wywołane tym, że baryłka ropy kosztowała 10 dolarów i Rosjanie nic na to nie mogli poradzić.
Jednak od pięciu lat cena "czarnego złota" rośnie, a wraz z nią wpływy do budżetu. Dzięki temu zwiększają się rezerwy walutowe i rząd przed terminem spłaca długi zagraniczne. W 2003 roku Rosja wyeksportowała 210 mln ton ropy, czyli 1,2 mld baryłek, zarabiając na tym ponad 36 mld dolarów.