Dziś 5 sierpnia, czyli Dzień Piwa i Piwowarów. Zapewne nieprzypadkowo świat obchodzi go w upalnym sierpniu. A świętuje z pewnością wiele osób, bo piwo to trzeci - po wodzie i herbacie - najpopularniejszy napój na świecie.
Jasne, ciemne, lekkie, pełne, pszeniczne, smakowe... Rodzaje piwa można wymieniać bardzo długo. Złocisty trunek, produkowany z chmielu, wody, drożdży, jęczmieniu lub innych zbóż cieszy się bowiem niesłabnącą popularnością na całym świecie. Jego polska nazwa wywodzi się z prasłowiańskiego słowa "pivo" oznaczającego napitek, ale pierwsze wzmianki o tym napoju spotykamy już w starożytnej Mezopotamii i Egipcie, gdzie było jednym z podstawowych artykułów żywieniowych. To znaczy, że piwo pijemy już od prawie 6 tysięcy lat! I co ciekawe, przez ten czas metody jego wytwarzania prawie się nie zmieniły.
Najstarszym dokumentem wzmiankującym o piwie w Polsce jest kronika Thietmara z Merseburga, w której Bolesław Chrobry, pierwszy król Polski, określony został mianem piwosza. Trunek szybko stał się lubiany i popularny, a wraz z rozwojem średniowiecznych miast nastąpił również szybki rozwój browarnictwa. Dziś trudno sobie wyobrazić wakacyjny grill, oglądanie meczu czy spotkanie ze znajomymi bez tego pieniącego się napoju.
Nie brakuje oczywiście imprez, na których można celebrować picie piwa. Ta najbardziej znana - bawarski Oktoberfest już za dwa miesiące. Ale Polacy też mają się czym pochwalić. Jedno z największych spotkań z piwem, Beerfest, też dopiero nadchodzi. Za trzy tygodnie na wielką biesiadę do Tychów zjadą ludzie z całej Polski. Komu na Śląsk za daleko, może w tym samym klimacie pobawić się w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie Lubuskim Kulinariom Regionalnym, towarzyszy Gorzowski Festiwal Piwa.
W tym sezonie - z większych imprez - pozostaje jeszcze XIV Śląska Giełda Beerofiliów w Katowicach. Tam chodzi głównie o to, co dookoła złocistego trunku: kufle, etykiety i przepisy, bo wciąż przybywa piwowarów domowych. Stąd ich konkurs w Częstochowie, spotkania w Zielonej Górze czy wrocławski Festiwal Dobrego Piwa. Bardziej egzotyczne smaki można spotkać w Żywcu. Tam w czerwcu na Beerofiliach pojawiając się nawet napoje z Trynidadu czy Laosu. Dla wielu dorosłych na ochłodę nie ma nic lepszego niż piwo.
Są jednak tacy, którzy ze złocistym napojem mają do czynienia na co dzień, nie tylko od święta. Chodzi o degustatorów piwa. Nie tak łatwo jednak dostać tę pracę: żeby oceniać jakość trunku w browarze, trzeba mieć odpowiednio rozwinięte kubki smakowe i przejść aż 1,5-roczne szkolenie. Zawodowy degustator nieomylnie rozpoznaje pięćdziesiąt smaków i zapachów, nie wiedząc, co ma w danej próbce - mówi Jacek Kantor, przewodnik Muzeum Piwowarstwa w Tychach.
Istotną rzeczą jest właśnie to, czy dana osoba rozpoznaje te różnice, w sensie: słodkie, gorzkie, kwaśne. Czy np. jest w stanie wyczuć różnice jeśli chodzi o goryczki. Degustatorzy to nie tylko panowie, bo często się mówi, że to oni znają się na piwie. Panie również pracują na takich stanowiskach - dodaje Kantor.
Nasza reporterka odwiedziła Tyskie Browarium, a w nim warzelnię, w której produkuje się piwo. Choć właściwie nie mamy tu do czynienia z piwem, tylko brzęczką, czyli zmieszanymi wodą, słodem jęczmiennym i chmielem. Ma ona bardzo specyficzny zapach. Od brzęczki do piwa droga dość daleka - pełnowartościowy trunek otrzymujemy dopiero po trzech tygodniach.
W Browarium warto odwiedzić także budkę piwowara. To charakterystyczny niewielki budynek, w którym nie ma żadnych progów i żadnych schodów. Oczywiście ze względu na... bezpieczne wyjście piwowara po pracy.
Dla Belgów piwo ma mniej więcej takie znaczenie, jak dla Francuzów sery czy wina. W tym kraju złocisty napój uważa się za dziedzictwo kulturalne! Nic więc dziwnego, że można tam kupić ponad 1000 gatunków tego trunku. Są np. piwa, które muszą leżakować jak szampan, są piwa truskawkowe czy wiśniowe oraz słynne piwa Trapistów - robione przez zakonników.
Nasza korespondentka Katarzyna Szymańska-Borginon odwiedziła muzeum piwa w Brukseli. I przyznaje, że liczba butelek może oszołomić, podobnie jak niektóre zadziwiające nazwy napitków: "Owoc zakazany", "Lucyfer", "Nagła śmierć" czy "Gilotyna". Ta ostatnia nazwa - jak wyjaśnia właścicielka muzeum Madeleine Somers - pochodzi stąd, że gdy ktoś wypije to piwo, to po prostu traci głowę.