Naukowcy nie chcą się zgodzić, aby nowy budynek uniwersytetu oksfordzkiego, został nazwany imieniem Margaret Thatcher - donosi tygodnik "Sunday Telegraph". Była konserwatywna premier nadal wzbudza w Wielkiej Brytanii ogromne kontrowersje.
Część akademickiej kadry Oksfordu chce, aby sprawę rozstrzygnęło głosowanie ok. 3000 naukowców na tzw. Wielkim Zgromadzeniu, które jest najwyższą władzą decyzyjną uczelni.
Thatcher nie jest zbyt popularna w kręgu naukowców. To efekt reform szkolnictwa wyższego, które przeforsował minister stanu ds. uniwersytetów Davida Willettsa. Uczeni uważają, że w ten sposób zwieńczono zmiany zapoczątkowane przez konserwatystów, gdy premierem była właśnie Thatcher. Chodzi o kogoś, kto jest u kresu życia. Nie ulega wątpliwości, że bez względu na to, czy ludzie ją aprobują, czy nie, miała bardzo duże wpływy - powiedziała o Thatcher baronessa Helena Kennedy z kierownictwa Mansfield College.
Nie jest to pierwszy afront, który spotyka 86-letnią obecnie "Żelazną Damę". Jeszcze kiedy była premierem, w 1985 roku, uniwersytet oksfordzki odmówił przyznania jej honorowego doktoratu, choć jest jego absolwentką.
Kontrowersje wokół politycznego dorobku Lady Thatcher odżyły w Wielkiej Brytanii za sprawą filmu "Żelazna Dama" z Meryl Streep w tytułowej roli. Jej sympatycy przekonują, że po stagnacji lat 70. wyzwoliła ona pozytywną energię kraju i pchnęła go na ścieżkę wzrostu. Inni obwiniają ją o upadek przemysłu wytwórczego, zmarnowanie nadzwyczajnych zysków, których źródłem była eksploatacja złóż ropy naftowej na Morzu Północnym i zniesienie kontroli nad sektorem finansów, co zachwiało równowagą gospodarki i nadal negatywnie na nią wpływa.