Restauracja Noma w Kopenhadze, która serwuje m.in. mrówki i sos z pasikoników ma rezerwacje już na styczeń. Została ona uhonorowana pierwszym miejscem w rankingu San Pellegrino, obejmującym 50 najlepszych restauracji świata.
Restaurację prowadzi 34-letni Rene Redzepi, który nie ukrywa, że lubi eksperymentować. Teraz cały zespół kucharzy i akademików ma udoskonalić danie z grillowanych porów, które wcześniej marynowano w sfermentowanej gęstej paście z połówek żółtego grochu. Aromatyczna ciemna pasta przypomina intensywny sos sojowy. Cztery miesiące temu Redzepi wprowadził do menu trzy rodzaje mrówek. Jak zapewnia, goście za nimi przepadają.
Redzepi przez dwa lata sprawdzał, czy mrówki można jeść bezpiecznie, skąd je brać i przede wszystkim - w jakiej postaci mają trafić na talerz. To tabu. Ludzie byli przerażeni - tłumaczy kucharz. Na początku podawano je żywe. Teraz, podawane są na niewielką skalę - w jednej z przystawek i deserze, a koniki polne, po poddaniu ich fermentacji, wchodzą w skład dwóch przystawek w postaci sosu przypominającego sos z ryby. Mrówki występują w trzech rodzajach: jeden o silnym aromacie kolendry, w drugim dominuje trawa cytrynowa i lubczyk, a trzeci jest kwaśny jak cytryna. Pochodzą z duńskich lasów. Po zamrożeniu są mielone na pastę, która w połączeniu z twarożkiem i przetworami z czarnych jagód jest składnikiem deseru "Borówki i mrówki".
Restauracja na własny użytek wędzi mięso, robi pikle, octy i inne przetwory oraz produkuje własne destylaty alkoholowe. Obiad z 12 dań, obejmujący przystawki, wina, plus zwiedzanie kuchni zatrudniającej 50 kucharzy, kosztuje 850 dolarów od osoby.