Pierwszego maja, w Święto Pracy, odkrywamy kulisy jednego z najbardziej nietypowych zawodów. Pałac w Wersalu zatrudnia... Królewskiego Łapacza Kretów, by chronić przed tymi szkodnikami park dawnych władców Francji. Jerome Dormion łapie ich około 300 rocznie. "Czasami tropię je nawet w królewskich fontannach. W czasie lata złapałem kreta, który się w nich kąpał, bo było mu za ciepło" - przyznał w rozmowie z naszym korespondentem w Paryżu.
Choć króla już nie ma, Królewscy Łapacze Kretów działają bez przerwy w parku wokół pałacu w Wersalu od ponad trzech stuleci. Co ciekawe, metody łapania tych szkodników prawie nie zmieniły się od czasów Ludwika XIV. Nie stosuję żadnych produktów chemicznych, tylko metalowe pułapki - takie same, jak w XVII wieku. Do tego muszą być one zardzewiałe, bo krety czują zapach świeżego metalu. Boją się też zapachu człowieka - zawsze nacieram ręce ziemią, a potem zakładam rękawice - tłumaczy francuskiemu korespondentowi RMF FM Markowi Gładyszowi Królewski Łapacz Kretów Jerome Dormion.
Niestety płaci on ciągle za wielki skandal, który wywołał jeden z jego poprzedników. Wcześniej Królewscy Łapacze Kretów mieli służbowy dom tuż koło pałacu w Wersalu. Przywilej ten zlikwidował jednak Napoleon, kiedy odkrył, co się tam działo. Na początku XIX wieku okazało się, że jeden z Królewskich Kretołapów zorganizował pod swoim dachem... dom publiczny. Kiedy Napoleon przechadzał się koło pałacu, podbiegła do niego panna lekkich obyczajów i zaproponowała mu swoje usługi. Wybuchła wielka afera - tłumaczy Dormion, który cały swój sprzęt musi z tego powodu składować w bagażniku służbowego samochodu. Do pracy dojeżdża z Paryża.
Wzywany jest o każdej porze dnia i nocy. Jeżeli krety pojawiają się w parku wokół pałacu w Wersalu, np. przed ważną wizytą dygnitarzy, natychmiast przybywa ich pogromca. Mówi się, że na sam dźwięk nazwiska Jerome'a Dormiona szkodniki, choć są prawie głuche, drżą ze strachu. Kiedy cztery lata temu mianowano mnie Królewskim Łapaczem Kretów, schwytałem od razu ponad 700 sztuk. Ich lilość wtedy gwałtownie spadła. Teraz łapię ich około 300 rocznie. Czasami tropię je nawet w królewskich fontannach. W czasie lata złapałem kreta, który się w nich kąpał, bo było mu za ciepło - opowiada 37-letni Królewski Kretołap.