"Zostałem skrzywdzony, moje odwołanie było niesłuszne. Nie szantażowałem pacjentów, występowałem w ich obronie. Nikt nie chciał mi pomóc. Szantaż to robienie czegoś we własnym interesie. Ja naciskałem na ministra Arłukowicza, żeby pomógł pacjentom" - tłumaczy odwołany wczoraj dyrektor Instytutu Reumatologii Andrzej Włodarczyk. "Odwołali mnie, bo Arłukowicz uważa mnie za człowieka Ewy Kopacz. Arłukowicz Ewy Kopacz nie lubi. Zazdrości jej, że była lepszym ministrem. Arłukowicz to najgorszy minister zdrowia w odrodzonej Polsce. Jest niekompetentny, nie ma pomysłów. Pracuje już rok i niewiele się nauczył" - mówi gość RMF FM.
Konrad Piasecki: Były wiceminister zdrowia, odwołany wczoraj dyrektor Instytutu Reumatologii Andrzej Włodarczyk. Odwołany oczywiście niesłusznie i za niewinność.
Andrzej Włodarczyk: Czy za niewinność, to możemy dyskutować, natomiast, że niesłusznie, to pozwolę sobie zacytować fragment uzasadnienia mojego odwołania. Pan minister napisał, iż "podejmowane przez pana działania i decyzje w zakresie kierowania instytutem spowodowały zaburzenia ciągłości funkcjonowania instytutu, w tym nieprzerwanego udzielania świadczeń zdrowotnych dla pacjentów instytutu." Otóż informuję pana, że instytut do chwili obecnej działa.
Są wypowiedzi ministra i wiceministrów, którzy mówią, że pan szantażował i ministerstwo, i pacjentów, grając nimi i ich zdrowiem.
Pacjentów nie szantażowałem. Wydaje mi się, że występowałem w ich interesie, w ich obronie.
No ale sygnalizował pan, że instytut wstrzyma przyjęcia.
Zasygnalizowałem mojemu organowi założycielskiemu po raz kolejny - bo robiłem to 6 miesięcy temu - że sytuacja finansowa instytutu jest tak trudna, że będę musiał rozważyć możliwość ograniczenia przyjęć.
To, dlaczego sygnalizuje pan to ministerstwu czy NFZ-owi, to ja rozumiem. Ale po co pan to mówi publicznie? Po co pan straszy ludzi?
Dlatego, że nikt mi nie chciał pomóc i musiałem się odwołać do opinii publicznej. I mam nadzieję, że to przyniesie skutek i minister teraz nie będzie miał wyjścia, tylko będzie musiał pomóc instytutowi.
Czyli trochę szantaż jednak.
Nie. Nacisk.
Jak zwał, tak zwał. Ale chodzi o to samo. Ludzie się boją - są przekonani, że nie będzie pan ich przyjmował, a pan walczy - rozumiem - o dobro swojego instytutu, ale jednak strachem ludzkim.
Ja walczę... Szantaż to jest - w moim odczuciu - jeśli robię coś dla własnej korzyści. Ja naciskałem na mój organ założycielski i na ministra, który konstytucyjnie odpowiada za politykę zdrowotną naszego państwa, na to, żeby pomógł pacjentom mojego instytutu.
Ale pańskim zdaniem to, że ministerstwo mówi o szantażu to i tak jest tylko pretekst.
Oczywiście.
Bo pan mówi: odwołali mnie, bo Arłukowicz uważa mnie za człowieka Ewy Kopacz.
To też prawda.
Ale co złego jest w tym, że jeden minister uważa, że ktoś jest człowiekiem poprzedniego ministra, zwłaszcza jeżeli są z tego samego ugrupowania politycznego.
Wie pan, też tego nie rozumiem, natomiast jak obserwuję już jako oczywiście kibic zachowania pana ministra Arłukowicza, jego wypowiedzi - zarówno w telewizji, jak i w mediach pisanych - odnoszę nieodparte wrażenie, że z jakiegoś znanego chyba tylko sobie powodu albo nie lubi albo zazdrości czegoś pani Ewie Kopacz.
Czego miałaby zazdrościć? Państwo pracowaliście razem z Arłukowiczem, razem z Ewą Kopacz.
Może tego, że była lepszym od niego ministrem.
A była lepszym?
Zdecydowanie tak.
Różne są na ten temat opinie.
Panie redaktorze, oczywiście w tej sytuacji, w jakiej w tej chwili się znajduję, może nie powinienem oceniać pracy ministra zdrowia, natomiast powiem krótko tak - jest to najgorszy minister zdrowia w odrodzonej Polsce.
Czemu?
Jest niekompetentny, nie ma pomysłu, mało tego ma przygotowane w szufladach, zostawione przez Ewę Kopacz rozwiązania i nie chce z nich skorzystać.
Jak pan pracował razem z nim, miał pan poczucie, że może wtedy się dopiero wdrażał, bo pracowaliście 3-4 miesiące po jego powołaniu. Może dzisiaj to jest zupełnie inna sytuacja?
No niestety, jak słucham jego wypowiedzi to widzę, że pomimo tego że pracuje już rok na tym stanowisku, niewiele się nauczył.
No to jak w takim razie Ewa Kopacz, osoba ważna w Platformie, bliska premierowi, mogła zgodzić się na powołanie kogoś takiego jak Arłukowicz?
Proszę spytać panią marszałek Ewę Kopacz i pana premiera.
A pan uważa, że to był błąd?
Tak uważam.
Charakterologiczny? Z powodu charakteru Arłukowicza, czy z powodu jego kompetencji?
Ja nie będę oceniał charakteru pana ministra, natomiast jeśli chodzi o kompetencje mogę powiedzieć bardzo odważnie, że większość moich kolegów medyków śmieje się, jak słucha tego, co mówi pan minister Arłukowicz.
To dlaczego Kopacz mu nie pomoże?
Pani minister pewnie chętnie by mu pomogła, to znaczy pani marszałek, tylko do tanga trzeba dwojga.
Arłukowicz nie chce?
Nie.
Nie rozmawiają ze sobą?
Z tego co wiem, to nie.
Nie radzi się jej, nie prosi o radę, nie dzwoni?
Nie, bo jest zbyt ambitny, żeby się kogoś radzić.
Przyzna pan, że to dziwne jak na ludzie w końcu z tego samego obozu politycznego.
Ta, to dziwne.
Będzie pan walczył o przywrócenie do pracy?
Tak, będę, ponieważ uważam, że zostałem skrzywdzony i te argumenty, które przedstawiałem wczoraj, będę przedstawiał przed sądem, są niezbite.
I będzie pan walczył też rozumiem o tą premię, której panu nie chciano wypłacić?
Z tą premia to jest próba mnie zdyskredytowania. Wie pan jak walczyłem bardziej nie o premię, tylko o to, żeby pewne zasady w państwie prawa były przestrzegane. Wobec mnie zastosowano zasadę odpowiedzialności zbiorowej, czyli ukarano mnie za grzechy moich poprzedników.
Przyzna pan, że jak stoi ktoś na czele instytutu, który ma trzydzieści parę milionów złotych długu, to walka o premię dla siebie samego nie wygląda dobrze.
Powiem tak, no może i ma pan rację, może i popełniłem błąd, natomiast walczę w życiu o pewne zasady.
I o premię.
O premię również, jest to element mojego wynagrodzenia. W związku z tym, że, powtarzam, zastosowano wobec mnie zasadę odpowiedzialności zbiorowej uznałem, no coś tu jest nie tak.
Widział pan służbę zdrowia z perspektywy ministerstwa, wiceministra, widział pan z perspektywy instytutu. Z obu wygląda tak samo źle?
Tzn. wie pan oceny, jeśli chodzi o skalę makro i skalę taką przez, którą ja w tej chwili patrzyłem, jako dyrektor instytutu są oczywiście z powodów naturalnych inne, są zupełnie inne skale problemów. Natomiast powiem tak, myślę, że znacznie trudniej jest zarządzać szpitalem, który ciągle nie ma pieniędzy niż być wiceministrem, który jednak ma pewne możliwości działania. Ja swoich możliwościach jako dyrektor byłem bardzo ograniczony.
Na pytanie czego potrzeba służbie zdrowia, żeby wyprowadzić ją na prostą, pan jak wielu odpowie: pieniędzy, pieniędzy, pieniędzy?
Nie, nie tylko. Pieniądze na pewno by się przydały, ale pieniądze każde można wydać i dobrze i źle. My w tej chwili bardzo wiele pieniędzy wydajemy źle.
Słuchacze pytają, ile najdłużej czeka się na zabieg w pańskim instytucie, w instytucie, którego do wczoraj był pan szefem?
Ponad 4 lata.
Co by trzeba było zrobić żeby te 4 lata skrócić, powiedzmy do 3 miesięcy?
Dać nam możliwość pracować tak, jak pracowaliśmy przez ostatnie pół roku, czyli pracować więcej i zarabiać więcej.
I do tego trzeba pieniędzy.
No niestety.
Czyli pieniądze?
Ale również i organizacja, bo przed tym zanim ja przyszedłem obłożenie łóżek w instytucie było na poziomie procent.
A teraz jest na jakim?
Prawie 100 procent.