"Państwowa Komisja Wyborcza po kilka razy dziennie kompromituje się i ktoś musi za to odpowiedzieć" - mówi polityk PiS i kandydat na prezydenta Warszawy Jacek Sasin w Kontrwywiadzie RMF FM. "Prawo i Sprawiedliwość proponuje komisję śledczą w tej sprawie. Nie może być tak, że PKW jest poza wszelką kontrolą" - zaznacza i dodaje, że ma duże wątpliwości odnośnie do wyników wyborów, przedstawianych przez komisję. "Przy tym, co się dzieje, to już nic mnie nie zdziwi. Nie może być tak, że mamy pewne badania sondażowe i mamy wielką kompromitację przy liczeniu głosów". "Wnioski o odwołanie członków PKW to jest minimum w takiej sytuacji" - komentuje Sasin i dodaje, że jeśli wybory jednak wygra PO, to jest argument, żeby jeszcze raz te głosy przeliczyć.
Mariusz Piekarski: 47 do 27 - jest upragniona przez pana druga tura, ale różnica 130 tys. głosów do Hanny Gronkiewicz-Waltz... dużo.
Jacek Sasin: Dużo, ale zupełnie mnie to nie przeraża. Tak naprawdę wybory zaczynają się od nowa. Zaczyna się ten moment, kiedy ja zabiegam, i wszyscy jak rozumiem, pani Gronkiewicz też będzie zabiegać o głosy tych, którzy poparli innych kandydatów, ale również o tych, którzy nie poszli jeszcze na te wybory w pierwszej turze.
Uważa pan, że ci, którzy zostali w domu mogą przeważyć na pana stronę? Wydaje się, że raczej zostali wyborcy Gronkiewicz-Waltz.
Ja będę walczył o każdego wyborcę. Przede wszystkim jestem optymistą. Dlaczego? Dlatego, że wszyscy kandydaci, którzy odpadli po tej pierwszej turze bardzo wyraźnie mówili: potrzebna jest zmiana w Warszawie. Rządy Hanny Gronkiewicz-Waltz są złe.
Ale nie mówią, że przekażą panu głosy, że poproszę swoich wyborców o to, żeby głosowali na Sasina.
Ja będę oczywiście rozmawiał z tymi kontrkandydatami, którzy nie weszli do drugiej tury, ale bardziej liczę oczywiście na wyborców niż na nich, bo to wyborcy będą decydować, a nie kontrkandydaci, którzy będą wzywać do tego, żeby głosować na tego lub innego. Ci wyborcy chcą zmiany, głosując na każdego innego z 10 kandydatów, którzy byli przeciwko Hannie Gronkiewicz-Waltz powiedzieli: Hanna Gronkiewicz-Waltz się skończyła.
Liczy pan na taką wielką "koalicję antyplatformianą" w Warszawie?
Tak, liczę na to, ponieważ Warszawie jest potrzebna zmiana, potrzebny jest lepszy program. Ja jestem otwarty na rozmowę ze wszystkimi. Co więcej, jeśli zostanę wybrany, będę musiał również ułożyć się również w jakiś pewien sposób z PO w Warszawie, bo wszystko na to wskazuje, będzie ona miała większość w radzie miasta. Moja wygrana gwarantuje to, że władza będzie po pierwsze kontrolowana, a nie tak jak dotychczas będzie poza kontrolą, dysponując maszynką do głosowania w radzie miasta i gwarantuję to, że musimy dochodzić do kompromisu, musimy wypracowywać najlepsze rozwiązania dla Warszawy.
Jest pan już konkretnie umówiony na tę debatę, którą proponowała wczoraj prezydent Gronkiewicz-Waltz? Gdzie, kiedy, jaka formuła? Pana koledzy mówią, że został pan wywołany jak uczniak do tablicy.
Ja rozumiem, że pani prezydent o takie wrażenie chodziło, ale to jednak ja od kilku tygodni wzywałem Hannę Gronkiewicz-Waltz do debaty. I ona była na to głucha. Mówiła, że nie chce tej debaty przed pierwszą turą. Ja nawet napisałem list do pani premier Kopacz z prośbą, żeby zmusiła Hannę Gronkiewicz-Waltz do tego, żeby debatowała.
Ale teraz jest propozycja debaty. Pan ją, rozumiem, przyjmuje w ciemno.
Dzisiaj spotykają się nasze sztaby, bo trzeba ustalić wszystkie szczegóły. Ja się dziwię pani Hannie Gronkiewicz-Waltz, że z jednej strony mówi, że wszystkie szczegóły mają uzgodnić nasze sztaby, a z drugiej strony próbuje narzucić termin i zawężenie tematów. Pani prezydent chce rozmawiać o funduszach europejskich, chce rozmawiać w związku z tym o przyszłości Warszawy...
A pan nie chce o tym rozmawiać?
Chcę o tym rozmawiać. To jest ważne, ale w Warszawie jest również wiele innych problemów, które ludzi interesują. Ja, w przeciwieństwie do pani Gronkiewicz-Waltz, bardzo dużo rozmawiam z ludźmi. Spotykałem się przez całą kampanię z warszawiakami, wysłuchałem bardzo wielu żali.
Pan stawia jakieś warunki tej debaty? Mówi pan: nie tylko o środkach unijnych, nie tylko o miejscu Warszawy w Europie, ale reprywatyzacja, komunikacja, i bez tego nie rozmawiamy.
To jest oczywiste, jeśli to ma być jedna debata. Ja proponuję kilka debat. Spotkajmy się na cyklu debat, podzielmy ten ogromny obszar zainteresowania warszawskiego samorządu i ten ogromny obszar problemów, które są w Warszawie, na kilka bloków tematycznych i rozmawiajmy.
A jeśli to miałaby być tylko jedna debata i Gronkiewicz-Waltz mówi: tylko jedna debata w piątek?
Jeśli to ma być tylko jedna debata, to ona musi być o wszystkim. To nie może być tak, że my ograniczamy dzisiaj nasze starcie w Warszawie do problemu funduszy europejskich. To jest jakiś problem - jak te fundusze są wydawane. One są źle wydawane w Warszawie. Można za te ogromne pieniądze, które Warszawa uzyskała z budżetu Unii Europejskiej, znacznie więcej zrobić, niż pani Gronkiewicz-Waltz zrobiła, przepłacając za inwestycje, i to bardzo. Natomiast my musimy rozmawiać o takich rzeczach jak reprywatyzacja, jak służba zdrowia, edukacja.
Czyli kilka debat w Warszawie przed drugą turą.
Te wszystkie sprawy, które w Warszawie są dzisiaj niezwykle pilne do rozwiązania, musimy tutaj pokazać, jakie mamy pomysły, warszawiacy tego oczekują. Pani Gronkiewicz nie może od tego uciekać, nie może uciekać od rozmowy również o dorobku swoich 8 lat. To też nie jest tak, że dzisiaj jest starcie dwóch nowych osób, które chcą rządzić Warszawą. Pani Gronkiewicz ma za sobą pewne 8 lat, ma za sobą niespełnione obietnice, ma za sobą projekty, które nie zostały zrealizowane, musi też się z tego wytłumaczyć.
Ale jeśli postawi twardo: nie, tylko jedna debata, to jak rozumiem - pan też przyjdzie?
Panie redaktorze, dzisiaj, ja powtórzę jeszcze raz, dzisiaj nasze sztaby rozmawiają, ja nie wierzę, żeby pani prezydent była aż tak arogancka i aż tak lekceważyła warszawiaków, bo to nie chodzi o mnie, to nie chodzi o to, że ja chcę sobie z panią Gronkiewicz porozmawiać, bo ja naprawdę bez tego przeżyję.
Ale bez tego może pan nie wygrać, bez bezpośredniego starcia.
Panie redaktorze, mi zależy na tym bezpośrednim starciu, zależy mi przede wszystkim dlatego, że warszawiacy muszą wybierać w oparciu o rzetelną wiedzę i o rzetelne zderzenie programów kandydatów. To nie może być tak, że wybierają na podstawie pewnych iluzji, propagandy czy tego, jak to wygląda. To musi być poważny wybór i pani Gronkiewicz musi mieć tego świadomość, nie może być tak arogancka w stosunku do warszawiaków i nie może dłużej odmawiać rozmowy o najważniejszych dzisiaj problemach, które są w Warszawie.
Można uznać wyniki wyborów ustalanych w takich warunkach, jak widzimy od kilku dni przez PKW?
Ja mam bardzo duże wątpliwości co do tego, szczególnie jestem przerażony tymi informacjami, które są w mediach, że każdy, kto tak naprawdę trochę się zna na informatyce, mógł sobie wejść na stronę PKW i mógł dopisać głosy temu lub tamtemu kandydatowi.
Po ogłoszeniu ostatecznych wyników PiS wyjdzie i powie: nie, podważamy - to są wyniki niewiarygodne.
Na pewno na ten temat rozmawiamy i będziemy rozmawiać, ja się w tej chwili zajmuję głównie jednak Warszawą, nie tymi sprawami.
Ale to pana koledzy mówią już o unieważnieniu, ponownym liczeniu.
Nie, my mówimy co innego. Mówimy, że oczywiście potrzebne jest zbadanie jak ten proces liczenia głosów przebiegał i dlatego proponujemy komisję śledczą w tej sprawie.
A wie pan, że komisja śledcza może sprawdzać, nadzorować te instytucje, które podlegają Sejmowi, a PKW nie podlega.
To znajdźmy inną formułę. To nie może być tak, że dzisiaj PKW jest poza wszelką kontrolą, absolutnie. Z tego również co pan mówi, z tej konstrukcji prawnej wynika, że dzisiaj nikt nie kontroluje tego, co PKW robi, oni mogą robić cokolwiek chcą, ci państwo, którzy tam zasiadają za tym stołem i codziennie się po kilka razy się kompromitują na tych konferencjach prasowych, okazuje się, że nie ma nad nimi żadnej władzy, nie ma żadnego bata, jak to się mówi. Cieszę się, że wreszcie pan prezydent zdecydował się w tej sprawie zabrać głos.
Oczekujecie, że po tym spotkaniu z sędziami Sądu Najwyższego, administracyjnego i Trybunału Konstytucyjnego padną wnioski o odwołanie członków PKW?
To jest jakieś minimum dzisiaj. To jest tak wielka kompromitacja, że ktoś musi za to odpowiedzieć. Natomiast, nawet odwołanie dzisiaj członków PKW, już oczywiście nie zmieni tego, co się wydarzyło przy liczeniu tych wyborów.
Tylko jak odwołamy teraz członków PKW, to kto policzy i przeprowadzi drugą turę?
To odwołanie nie nastąpi z dnia na dzień. To jednak jest długotrwała procedura. Natomiast dzisiaj musimy przede wszystkim mieć jedną pewność - że te głosy zostały policzone rzetelnie i uczciwie, a nie, że ktoś sobie wchodził na stronę i dopisywał głosy komu chciał, bo - jak się okazuje - tak ten system komputerowy działa, czy też nie działa. Nie można w demokratycznym państwie przechodzić do porządku dziennego nad takimi wydarzeniami. Polacy muszą mieć poczucie, że wyniki wyborów w Polsce rzetelnie oddają preferencje wyborców. Nie może być tak, że - jak mówiono w sowieckiej Rosji - nieważne, kto jak głosuje, ważne kto liczy głosy. To są czasy słusznie minione. W państwie demokratycznym nie ma na to miejsca.
A widzi pan już oczami wyobraźni taką sytuację: PKW w końcu ma te ostateczne wyniki, oficjalnie je ogłasza, i wychodzi na to, że w sejmikach wygrywa Platforma?
Przy tym, co się dzieje, przy liczeniu tych głosów, mnie już nic nie zdziwi w tej sprawie. Mamy jednak pewne badania sondażowe, które oczywiście są tylko sondażowe, ale jednak w historii wyborów ostatnich 25 lat nigdy nie było tak, że aż tak dramatycznie te sondaże odbiegały od tego, co jest potem. Mamy jednak wielkie nieprawidłowości, wielką kompromitację przy liczeniu głosów. To byłby na pewno argument za tym, żeby jeszcze raz te głosy przeliczyć.