Niezborność, nieudacznictwo, niekompetencja - tak można w skrócie określić kulisy wskazywania kandydatów na Rzecznika Praw Obywatelskich. Partie, które mogą to zrobić są wobec tego prostego zabiegu kompletnie bezradne.

Kandydata na Rzecznika Praw Obywatelskich mogą zgłaszać Marszałek Sejmu oraz posłowie - w liczbie co najmniej 35. W Sejmie, w którym istnieją tylko cztery kluby parlamentarne, jeśli nie dochodzi do uzgodnień między nimi - można oczekiwać przedstawienia czterech kandydatur. Dziś upływa ogłoszony przed trzema tygodniami termin ich zgłaszania. Zgłoszono dwie, a sposób dochodzenia do nich to istna droga przez mękę:

- Lewica przed tygodniem zaproponowała, by wszystkie partie wspólnie wskazały jednego ponadpartyjnego kandydata - wybitnego prawnika o międzynarodowej renomie, którego nazwisko nie zostało jednak wymienione. W odpowiedzi rzecznik klubu PO stwierdził "Zgadzamy się, że musi to być osoba wybrana ponad partyjnymi podziałami, ciesząca się dużym autorytetem i powołana w dobrej komunikacji z innymi klubami", zaznaczając przy tym, że jest otwarta na dyskusję, bo Platforma nie wskazała swojego kandydata.

- Platforma Obywatelska po trzech dniach wybrała jednak własną kandydatkę na RPO, prof. Irenę Lipowicz - prawniczkę, byłego posła Unii Wolności i ambasadora w Wiedniu. Ten sam rzecznik klubu PO oświadczył "Tak, jak Lewica apelowała, nie powinni to być kandydaci jakiejkolwiek z formacji".

- PSL ustami swojego szefa klubu wczoraj utrzymywał, że kandydat, o którym ludowcy myśleli - nie wyraził zgody na kandydowanie, więc partia kandydata nie wystawi. Dziś wyraził zdziwienie, że klub PO upublicznił nazwisko kandydatki bez konsultacji z koalicjantem, zwłaszcza, że Grzegorz Schetyna omawiał z nim kandydaturę inną niż Irena Lipowicz.

- PiS z kolei wczoraj zapewniał, że decyzja czy w ogóle wskaże kandydata - zapadnie wczoraj. Nie było jej. Dziś miała być przed południem - także jej nie było, potem w południe... Później o 13 rzecznik klubu zapewnił, że kandydat PiS na pewno będzie, tylko trzeba poczekać, bo do północy mamy czas, a potem... ostatecznie nazwisko Zofii Romaszewskiej poznaliśmy przed 15 - uff...

A Lewica, której tajemniczego, zapowiedzianego przed tygodniem kandydata zdemaskowano jako prof. Wojciecha Sadurskiego - dziś dowiedziała się, że profesor nie zgadza się na kandydowanie. Telefonicznie, kiedy skończył wykład, bodaj we Florencji.

Reasumując, z trzech tygodni, jakie partie miały na wybór i uzyskanie zgody kandydatów użytek zrobiono niewielki. Główne partie opozycji zajęły się tym poważnie w ostatniej chwili; jedna nie miała zgody swojego wybrańca na kandydowanie, a druga do ostatnich godzin nie miała pojęcia, czy w ogóle ma kandydata. Partie tworzące koalicję też się nie dogadały - ani ze sobą nawzajem, ani z innymi.

W deklaracjach politycy są zgodni - kandydat na RPO powinien być uzgodniony, ponadpartyjny, kompetentny i zaakceptowany przez wszystkich.

Ale w praktyce - jak widać - powinien być "nasz".