Od kilku dni Polska żyje skandalem związanym z oskarżeniami o akty pedofilii, jakich miał się dopuszczać polski ksiądz w odległej Dominikanie. Niestety instytucje, których powołaniem jest egzekwowanie prawa tym właśnie prawem są skrępowane tak, że właściwie ks. Wojciechowi Gilowi nic dziś nie grozi.
Piszę to w chwili, kiedy dane księdza Gila znajdują się już w bazie osób poszukiwanych przez Interpol. Niestety, towarzyszy temu świadomość, że przez ścisłe stosowanie prawa polska policja po ustaleniu miejsca pobytu ks. Gila może na tej podstawie najwyżej poinformować o nim centralę Interpolu w Lyonie. Ta przekaże informację władzom Dominikany... i właściwie tyle.
Nawet, jeśli władze Dominikany skierują do Polski wniosek o wydanie im popełniającego na Karaibach odrażające przestępstwa przeciw nieletnim księdza, Polska zapewne odmówi. Tak bowiem nakazuje art 55 Konstytucji, który wprost zabrania ekstradycji polskich obywateli.
Wyjątki od tej generalnej zasady stanowią wnioski z krajów, z którymi Polska podpisała tzw. "umowy ekstradycyjne" (a Dominikana i Polska nie są taką umową związane), oraz takie, które dotyczą zbrodni przeciwko ludzkości, zbrodni wojennych lub ludobójstwa.
Polska nie tylko nie podpisała z odległą Dominikaną umowy ekstradycyjnej, ale nawet standardowej umowy o współpracy i pomocy prawnej.
Prokuratura Generalna mając świadomość, że pedofilia karana jest także w Polsce, a wg oświadczeń, płynących z Dominikany - ks. Gil dopuszczał się jej także w kraju, zwróciła się o oficjalną informację w tej sprawie. Kiedy Dominikana przedstawi dowody, świadczące o ich popełnieniu - polska prokuratura będzie mogła na ich podstawie wszcząć śledztwo. To zaś umożliwi zatrzymanie księdza - jeśli oczywiście dowody będą wystarczająco przekonujące dla prokuratora i sądu - gdyby miało dojść do aresztowania księdza.
Ewentualny proces księdza odbywałby się w Polsce, dotyczyłby jednak wszystkich przestępstw, popełnionych przez polskich duchownych.
Informacje o prowadzeniu przeciw nim śledztwa właśnie dotarły z Bogoty (najbliższa z Dominikany polska placówka dyplomatyczna) do Polski. Polska prokuratura wszczęła więc na ich podstawie śledztwo, na początku jednak jest to śledztwo "w sprawie", utrudnione przez korzystanie z materiałów, pochodzących z innego kraju. Trudno wyobrazić sobie w tej procedurze szybkie przesłuchanie świadków z Dominikany. Samo formalne przetłumaczenie na potrzeby śledztwa nadesłanych z Dominikany dokumentów (przez tłumacza przysięgłego) trwa zwykle kilka tygodni, a na razie nasi prokuratorzy mają jedynie ogólną informację, bez szczegółów. Polski prokurator będzie musiał zwracać się o pomoc prawną do prokuratury w Dominikanie, za pośrednictwem polskiej placówki w Kolumbii. Do postawienia ew. zarzutów wciąż więc będzie jeszcze daleko...
Gdyby zaś w pełni zastosować procedury, wymagane przez polskie prawo w wypadku przestępstw seksualnych wobec nieletnich - przesłuchanie nieletnich świadków mogłoby się odbyć jedynie raz, w obecności psychologa i... sądu. Oprócz oczywiście prowadzącego śledztwo prokuratora i tłumacza. Na Karaibach....
Zakonny przełożony ks. Gila nakazał mu powrót na Dominikanę. Podejrzany polecenia nie wykonał. W kraju wciąż nie toczy się przeciw niemu żadne śledztwo. Prokuratura przygotowuje śledztwo "w sprawie", a poszukiwanie przez Interpol oznacza tylko tyle, że policja powinna księdza "namierzyć", ale nie ma podstaw, by go zatrzymać.
Organa ścigania teoretycznie działają, wymiar sprawiedliwości czeka na możliwość działania.
A gdzie jest ksiądz Wojciech Gil, który jeszcze niedawno miał przebywać w Polsce - nie wiadomo.