Jako podatnik utrzymuję parlamentarzystów, ich biura poselskie i partie polityczne, do których należą. Teraz będę jeszcze płacił za ochronę tych najbardziej agresywnych, bo to, co wyprawiają doprowadziło do zabójstwa. To nie jest w porządku!

Słowa polityków, nad którymi nie potrafią zapanować, doprowadziły do tragedii. Werwa, z jaką przerzucają się teraz odpowiedzialnością za sprowadzenie języka debaty publicznej do rozmowy paranoika ze schizofrenikiem, gwarantuje, że temperatura sporu nie będzie opadać, a wręcz przeciwnie.

 

I oto znaleziono rozwiązanie najpilniejszego problemu! Bezpieczeństwa tych, którzy najgorliwiej przysłużyli się "skundleniu" znaczenia słowa „polityk”, najbardziej jątrzących i agresywnych z nich. I jak zwykle za ich niedopuszczalne zachowania odpowiedzialność finansową poniosą nie oni, ale my, podatnicy.

Utrzymujemy posłów – bo trzeba. Nie jestem pewien, czy koniecznie muszą zarabiać równowartość uposażenia podsekretarza stanu - 9892 zł 30 gr. Brutto, plus 2473 zł diety, ale niech im będzie.

Każdemu z posłów opłacamy też koszty prowadzenia biura poselskiego – ryczałt wynosi 11.150 zł miesięcznie. Biura też są potrzebne, choć posłowie mogą tą sumą swobodnie dysponować, i zatrudniać pracowników, a także np. ochroniarzy.

Utrzymujemy też partie polityczne – w przyszłorocznym budżecie jest to wydatek ponad 123 milionów złotych, o 7,7 proc. więcej niż w tym roku. Część tych sum też można przeznaczyć na ochronę.

Odpowiedź na pytanie czy jesteśmy zadowoleni z pracy parlamentarzystów, poziomu działania ich biur i sposobu wykorzystania przeznaczanych na partie subwencji – należy do państwa. Swoją ocenę zachowam dla siebie.

To, że najbardziej agresywni z nich boją się dziś o własną skórę – nie dziwi. Dziwi za to i oburza, że w efekcie ich działań przydzielana jest im ochrona BOR, za którą także płacą podatnicy. Zupełnie jakby to oni byli odpowiedzialni za skandaliczne wypowiedzi i eskalację napięcia między politykami.

A jeszcze większym skandalem jest korzystanie z takiej ochrony przez posła do Parlamentu Europejskiego. Zastanawiający się nad jej przyjęciem Zbigniew Ziobro jest może człowiekiem przyzwoitym, który wie, że zarabiając 7 665 euro (ponad 30 tysięcy złotych) miesięcznie nie powinien korzystać z ochrony państwa, w którym zamrażana jest właśnie płaca w sferze budżetowej. Tym bardziej, że dodatkowe 4,2 tysiąca euro (ponad 16 tysięcy złotych) otrzymuje na utrzymanie biura poselskiego.

A zarabiający tyle samo Jacek Kurski, który ochronę BOR przyjął? Może boi się bardziej, to nie moja sprawa.

Na każdy z tych wydatków składam się jako podatnik, i powiem szczerze – mierzi mnie to. Nie jestem bogaty i nie czuję się odpowiedzialny za sprowadzenie języka polityki do poziomu pyskówki.

Dlaczego mam płacić za ochronę tych, którzy to zrobili?

 

P.S. W sprawie Zbigniewa Ziobry żywiłem złudzenia - po przemyśleniu, jak się okazało, przyjął ochronę. Treści zawartych w tym wpisie to nie zmienia.