Gdyby nie media, nikt by nie pamiętał, że za niewiele ponad trzy tygodnie wybieramy prezydenta. Może to i lepiej? Do wyborów pozostało 24 dni, do ciszy wyborczej 22, a tradycyjnych kampanijnych rozrywek – ani na lekarstwo. Żadnego porządnego haka, czarnej teczki, dziadka z Wehrmachtu, Anny Jaruckiej, żadnej afery, choćby tylko przygruntowej. Nic. Nawet powrót Cugier-Kotki się nie udał.
Kandydaci prowadzą kampanię jak w malignie.
Komorowski po serii herezji konstytucyjnych przeszedł do równie kontrowersyjnych opinii ekonomicznych, twierdząc, że do strefy euro powinniśmy wejść dopiero, gdy gospodarka europejska będzie się rozwijała szybciej niż polska. Bo dopóki jest na odwrót – nie warto. Dziś oświadczył, że Marek Belka jest zastępcą sekretarza generalnego ONZ, a jego kandydaturę na szefa NBP chciałby przegłosować w Sejmie w przyszłym tygodniu. Pewnie w Boże Ciało. Posiedzenie Sejmu jest za dwa tygodnie…
Litościwi dziennikarze nie zwracają już na podobne drobiazgi uwagi. Marszałka wszędzie pełno - w kaloszach na wałach, w garniturze na spotkaniach, w cieniu przy Tusku. Jego liczne wypowiedzi wypierają same siebie, z łamów, eteru i wizji.
Za to Jarosław Kaczyński stawia raczej na wysokonakładową kampanię obrazkową. Kolorowa prasa pokazała go na przyjęciu komunijnym wnuczki Elżbiety Jakubiak. Ostatnio zjadł rosół u państwa Słomkowskich w Kozolinie pod Raciążem. Na pierwszą od wielu tygodni konferencję prasową tradycyjnie się spóźnił, a że chwilę później w innej części miasta miał być na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego – efektem są wciąż kłębiące się pod pokrywką setki pytań bez odpowiedzi i szczególny „szacunek”, jakim dziennikarze darzą planujący w ten sposób konferencje sztab kandydata. Pytany o debaty z konkurentami prezes PiS zgodził się nawet, że wyborcy powinni poznać różnice między kandydatami. Co do samych debat trwa jednak raczej debatowanie nad debatami, niż same debaty.
Napieralski staje na głowie, by go zauważano. Żąda a to specjalnego posiedzenia Sejmu, a to nowelizacji budżetu, a to przekazania powodzianom zysku NBP – wszystko jest odnotowywane bez większych komentarzy, bo i po co… Po nagabywaniu ludzi w bramie zakładu Napieralski sięgnął po ultranowoczesny środek przekazu. Życzenia z okazji Dnia Matki złożył swojej mamie przez komunikator internetowy. Nie pytajcie, czemu to miało służyć, nie wiem.
A kandydat Pawlak stanowczo odparł propozycję powołania na szefa NBP Marka Belki. Stwierdził, że nie była konsultowana w koalicji, w związku z czym PSL będzie przeciw. Tak oto stało się jasne, że nawet sprawując przejściowo funkcję prezydenta, trzeba się konsultować z PSL.
Pozostali kandydaci zanikli, choć prawdopodobnie coś gdzieś robią.
Liderem w rankingu popularności ostatnich dni wciąż pozostaje stosunkowo mało wcześniej znany Edmund Klich. Osoba, która co kilka godzin ujawnia kolejny akapit ściśle tajnego zapisu czarnych skrzynek prezydenckiego Tupolewa, wciąż cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem.
Bo na pewno nie cieszy się nim przebieg kampanii wyborczej.