Trwa fala odejść najwyższych dowódców polskiej armii. W ciągu kilku ostatnich miesięcy wojsko straciło tylu doświadczonych generałów, że pora zadać pytanie, czy armia jest w stanie wypełniać swoją rolę w najlepszy możliwy sposób. Odpowiedź, niestety, nie jest jednoznacznie pozytywna.
Wczoraj ze służby wojskowej zrezygnował szef Centrum Operacji Specjalnych, gen. brygady Jerzy Gut. Samo odejście, oficjalnie "z przyczyn osobistych", nie byłoby niczym nadzwyczajnym, gdyby nie fakt, że stanowi niepokojącą kontynuację wcześniejszych, także bardzo skromnie oficjalnie wyjaśnianych, dymisji w wojsku.
Nieoficjalnie gen. Gut nie ścierpiał nieuzgadnianych zmian kadrowych w podległych mu wojskach specjalnych, pomijania go przy zapraszaniu na odprawy kadry dowódczej i szerzej - w obiegu informacji.
Powody dymisji gen. Guta bardzo przypominają proste słowa Dowódcy Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych, gen. broni Mirosława Różańskiego, który mówiąc o współpracy z ministrem Antonim Macierewiczem, otwarcie opisywał ją jako brak zaufania i ignorowanie słusznych i - zdawałoby się - uzgodnionych z nim rozwiązań. Gen. Różański miał wręcz np. prosić, by zwalnianie podległych mu oficerów nie odbywało się za pomocą listów do zainteresowanych, ale żeby - skoro to już konieczne - to on jako przełożony mógł podziękować im za służbę.
Niepokojąco uzupełnia to także fakt nagłego przejścia w stan spoczynku szefa Sztabu Generalnego, czterogwiazdkowego, najwyższego rangą generała Mieczysława Gocuła. Nazywany Pierwszym Żołnierzem Rzeczypospolitej szef Sztabu Generalnego zrezygnował ze służby po zaledwie kilku miesiącach drugiej kadencji na tym stanowisku. Już samo to daje do myślenia, bo przecież w maju, kiedy po trzyletniej pierwszej przyjmował nominację na drugą kadencję, zapewne inaczej ją sobie wyobrażał.
31 stycznia gen. Gocuła zastąpił na stanowisku szefa Sztabu Generalnego niższy rangą Leszek Surawski, na generała broni awansowany przez prezydenta Dudę w sierpniu ubiegłego roku. Od marca Inspektor Wojsk Lądowych w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych, w listopadzie wyznaczony na stanowisko I Zastępcy Dowódcy Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych (faktycznie więc przez kilka tygodni zajmował stanowisko zwolnione przez gen. Różańskiego) - w ciągu kilku miesięcy gen. Surawski pełnił przynajmniej kilka ról dość odległych od pracy szefa Sztabu Generalnego, stanowiska, jakie zajmuje dziś zaledwie drugi miesiąc. Po odejściu gen. Różańskiego ze stanowiska Dowódcy Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych (w połowie trzyletniej kadencji) na stałe zastąpił go gen. dywizji Jarosław Mika, od trzech lat dowodzący zaledwie dywizją kawalerii pancernej w Żaganiu.
Kilka tygodni temu z wojska odszedł też pełniący tę funkcję od półtora roku szef Inspektoratu Uzbrojenia, gen. brygady Adam Duda. Nie sposób nie połączyć jego rezygnacji ze służby z niezrozumiałymi do dziś zachowaniami MON w sprawie zakupów sprzętu dla polskiej armii. Gen. Duda odpowiadał za związane z modernizacją armii zakupy w najtrudniejszym politycznie czasie, to pod jego kierownictwem prowadzono przetarg na śmigłowce i to on miałby wyprowadzić resort z problemów po rezygnacji z zakupu caracali. Zamiast tego generał zrezygnował. Na stanowisku zastąpił go pułkownik Dariusz Pluta.
Na odejścia z armii wynikające z woli zainteresowanych w ostatnich miesiącach nałożyła się jeszcze jedna istotna zmiana - w grudniu dobiegła końca trzyletnia kadencja gen. broni Marka Tomaszyckiego na stanowisku Dowódcy Operacyjnego Sił Zbrojnych. To gen. Tomaszycki został wyznaczony na kandydata, który w czasie wojny (art. 134 Konstytucji) miałby objąć stanowisko Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych.
Gen. Tomaszyckiego w roli Dowódcy Operacyjnego SZ zastąpił w styczniu gen. Sławomir Wojciechowski. Jeszcze pod koniec grudnia zastępujący trzygwiazdkowego generała broni Wojciechowski był generałem brygady, jednogwiazdkowym. Obecnie jest już generałem dywizji, z dwiema gwiazdkami.
Wszyscy Dowódcy Operacyjni pełniący tę funkcję wcześniej mieli stopień generała broni. Obecny, Sławomir Wojciechowski, otrzymał z rąk prezydenta Dudy awans ze stopnia generała brygady na generała dywizji dopiero 10 stycznia. Mimo że urzęduje od 1 stycznia.
Generałowie zastępowani pułkownikami, pośpieszne doszywanie gwiazdek do pagonów, karuzela funkcji pełnionych w różnych strukturach różnych dowództw i sztabów, niezrozumiałe i nagłe decyzje, niemal powszechnie znany brak zaufania MON do najwyższych dowódców w armii - wszystko to nie składa się na dobry wizerunek resortu i podległych mu struktur dowódczych.
Pozostaje mieć nadzieję, że rzeczywistość nie każe im w najbliższym czasie wykazać się sprawnością.