Warszawski ratusz unieważnił właśnie przetarg na przeprowadzenie audytu nieruchomości w stolicy. Urzędnicy Hanny Gronkiewicz-Waltz z powodów formalnych odrzucili jedyną złożoną w tej sprawie ofertę. Rzecznik ratusza zapowiada ponowny wybór wykonawcy, mieszkańcy stolicy zastanawiają się, która to już niedoszła wersja badania warszawskiej reprywatyzacji.
Pomysł przeprowadzenia audytu warszawskich reprywatyzacji przez niezależne podmioty Hanna Gronkiewicz-Waltz przedstawiła jeszcze w sierpniu, w reakcji na wybuch afery związanej z odzyskiwaniem gruntów i kamienic za ciężkie pieniądze na podstawie wątpliwych upoważnień. Zapowiedzi audytu towarzyszyło też anonsowanie powołania przez Radę Warszawy komisji nadzwyczajnej, która miała się zająć badaniem podejrzanych procesów zwrotu mienia. Mimo posiadania większości w Radzie rządzącej Platformie nie udało się komisji powołać. Ot, wypadek. Pomysł audytu był jednak trwalszy.
Na początku września Hanna Gronkiewicz-Waltz ponowiła zapowiedź jego przeprowadzenia (jak najszybciej), zaanonsowała też ujawnienie wszystkich dokumentów, dotyczących zwrotów wszystkich nieruchomości w Warszawie.
W tym samym czasie ratusz skierował do prokuratury zawiadomienie o uzasadnionej możliwości popełnienia przestępstw podczas procesów reprywatyzacyjnych, do którego dodał listę ponad 5 tysięcy nieruchomości, w których wypadku mogło do nich dojść. Prokuratura poprosiła ratusz o wskazanie, w których z nich miałoby dojść do przestępstwa i jakiego. Ratusz odpisał, że chodziło mu o "sprawdzenie" tych 5 tysięcy postępowań, a zawiadomienie "nie powinno być traktowane jako klasyczne zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa". Prokuratura, przywiązana do wyraźnie zatytułowanego dokumentu "Zawiadomienie o uzasadnionej możliwości popełnienia przestępstwa", zapytała o miejsce, uzasadnienie i rodzaj przestępstwa kolejny raz... dość powiedzieć, że na wymianie podobnych pism obu szacownym urzędom upłynął cały wrzesień.
Namawianie prokuratury na sprawdzenie kilometrów akt zgromadzonych w ratuszu kontynuował nowy wiceprezydent Warszawy Witold Pahl. Jego poprzednik Jarosław Jóźwiak pożegnał się z urzędem kilka dni po wysłaniu zawiadomienia, od którego się pingpong z prokuraturą zaczął. Hanna Gronkiewicz-Waltz dymisjonowała Jóźwiaka (razem z wiceprezydentem Wojciechowskim) także kilka dni po tym, jak zapowiedziała, że nie zamierza dymisjonować swoich zastępców.
Witold Pahl tymczasem pod koniec września oświadczył, że miasto przyspiesza z audytem, jest już siedem firm zainteresowanych jego przeprowadzeniem, a sam audyt będzie przeprowadzony w kilku częściach.
Wszczęto tzw. dialog techniczny, w którym miało być określone, co właściwie mają zbadać audytorzy, w jakiej skali i wreszcie za jaką cenę.
W połowie października ratusz ogłosił wreszcie przetarg na przeprowadzenie audytu. Za nie więcej niż 800 tysięcy złotych netto miasto oczekiwało zbadania warunków prawnych i 100 postępowań reprywatyzacyjnych w śródmieściu w terminie do 19 grudnia.
Nie było już mowy o audycie w kolejnych transzach, jak zapowiadał wiceprezydent Pahl.
W przetargu złożono tylko jedną ofertę; konsorcjum trzech kancelarii prawnych (m.in. z Katowic i Chorzowa) zaproponowało przeprowadzenie audytu w terminie o 10 dni krótszym, niż oczekiwał ratusz, zbadanie dwukrotnie większej od oczekiwań miasta liczby nieruchomości, a wszystko to za cenę o kilkadziesiąt tysięcy złotych niższą, niż chciało na to przeznaczyć miasto stołeczne.
Siedem firm, które wg Witolda Pahla jeszcze we wrześniu chciały audyt przeprowadzać - gdzieś zniknęło.
Dziś zaś wiemy, że zniknął i sam przetarg, bo właśnie został unieważniony. Firmy z Warszawy, Katowic i Chorzowa, jak ustalili urzędnicy, nie wykazały się wystarczającym do przyjęcia ich oferty doświadczeniem w realizowaniu dużych projektów, zatem oferty nie można było przyjąć.
Zapowiedziany jeszcze latem audyt miał być przeprowadzony szybko - nie będzie. Według przetargu, owo "szybko" miało oznaczać "do 19 grudnia" - to już niemożliwe.
Jeśli jedyny oferent, jaki się dotąd zgłosił, proponujący warunki znacznie korzystniejsze, niż ratusz oczekiwał, zamówienia nie dostał - znalezienie kogoś, kto przystąpi do ponownego postępowania przetargowego (jeśli i kiedy zostanie ogłoszone), będzie zapewne trudne.
O ile nie niemożliwe, zważywszy na uporczywą niemoc, jaka towarzyszy poczynaniom pani prezydent w sprawie wyjaśniania kwestii reprywatyzacji.
Nie wyszło z komisją nadzwyczajną, choć była odpowiednia do tego większość. Nie udała się jakoś publikacja umów reprywatyzacyjnych. Słabo poszło wkręcanie w sprawę Prokuratury Okręgowej. Siedem firm chętnych do przeprowadzenia audytu nieoczekiwanie zniknęło. A jedyny oferent, który podjął się przeprowadzenia szumnie w sierpniu zapowiedzianego audytu - właśnie odpadł z przetargu.
Ktoś złośliwy mógłby posądzić Hannę Gronkiewicz-Waltz o niechęć do realizowania zapowiedzi, nieudolność i chaos w próbach ich realizowania, działanie impulsywne i bez namysłu albo wręcz histeryzowanie i złą wolę... oszczędźmy sobie dalszego wyliczania.
Ktoś racjonalnie na to patrzący i zainteresowany efektami spyta tylko: i co dalej?
I poczeka na odpowiedź, która zapewne nadejdzie. Jednak nie ze strony ratusza, ale od zajmującej się warszawską reprywatyzacją prokuratury we Wrocławiu i Centralnego Biura Antykorupcyjnego.