Pierwszych sto dni z niejasnych powodów uważa się za cezurę istotną dla każdego gabinetu. Rząd Beaty Szydło nie tylko nie jest wyjątkiem, ale ze względu na obietnice, złożone w sejmowym expose - wręcz przykładem tego zjawiska. Niestety stopień realizacji tych zapowiedzi nie pozwala dziś ocenić, że rząd je "dał radę" spełnić.
Występując przed Sejmem 18 listopada, a więc dwa dni po zaprzysiężeniu rządu, nie zmuszana do tego przez nikogo pani premier oświadczyła "już dzisiaj chcę powiedzieć, co przede wszystkim zrobimy w czasie pierwszych stu dni naszych rządów:
"Po pierwsze - pięćset złotych na dziecko, począwszy od drugiego, a w rodzinach o mniejszych dochodach od pierwszego dziecka. Dziecko to nie koszt to inwestycja".
Tę obietnicę, przynajmniej w sferze uchwalania prawa - rząd spełnił, sporo energii poświęcając przy tym na wyplątywanie się z nie zawsze oczywistego, a w kampanii wyborczej dość często przemilczanego przeznaczania środków nie na każde, a dopiero na drugie i kolejne dziecko. Składanie wniosków o świadczenie może się jednak zacząć dopiero w kwietniu, same wypłaty nastąpią zaś po ich rozpatrzeniu.
"Po drugie - obniżenie wieku emerytalnego do sześćdziesięciu lat dla kobiet i sześćdziesięciu pięciu lat dla mężczyzn".
Fiasko. Projekt ustawy złożył w tej sprawie w Sejmie Prezydent Andrzej Duda już we wrześniu. Stary Sejm się nią jednak nie zajął. W nowym sprawy nie ma. Minister finansów jasno oświadczył, że w budżecie na 2016 nie ma na to pieniędzy. Wicepremier i minister rozwoju już mniej jasno (zważywszy słowa pani premier) stwierdził wręcz, że "twardego zobowiązania rządu w tej sprawie nie było". Zapowiedź pani premier sprzed niespełna 100 dni nie tylko nie została zrealizowana, ale nawet nie wiadomo, kiedy do tego dojdzie.
"Po trzecie - podniesienie do ośmiu tysięcy złotych kwoty wolnej od podatku".
Obietnica także niezrealizowana. Wicepremier Morawiecki w ubiegłym tygodniu mówił w RMF FM, że trzeba to robić stopniowo, a w tym roku nie można mówić nie tylko o 8 tysiącach, ale nawet niekoniecznie o 5 tysiącach złotych kwoty wolnej, bo "należy to bardzo dobrze policzyć". Obietnica z expose pozostaje więc niezrealizowana, choć obecne przepisy, ustalające kwotę wolną na 3089 złotych tracą moc w listopadzie i wymagają zmian.
"Po czwarte - bezpłatne leki od siedemdziesiątego piątego roku życia".
Projekt ustawy w tej sprawie został już przyjęty przez rząd, na tym jednak koniec, bo Sejm się nim jeszcze nie zajął.
Warto przy tym zauważyć, że dawno nieaktualny jest jasny opis tego rozwiązania: nie chodzi o wszystkie leki, a tylko te, które znajdą się na specjalnej liście, opracowanej przez resort zdrowia. Chodzi też o leki na receptę, a na realizację programu, który najwcześniej ruszy w drugim półroczu resort przewiduje wydanie w tym roku zaledwie niecałych 150 milionów złotych. To najwyżej ok. 7 złotych na seniora. Zapowiedź pani premier, że rzecz zostanie załatwiona w ciągu 100 dni nie została spełniona.
"Po piąte - podwyższenie minimalnej stawki godzinowej do dwunastu złotych o czym szczegółowo będę mówić w dalszej części wystąpienia".
Projekt zmian w tej sprawie trafił do konsultacji społecznych. Przewiduje wejście w życie stawki minimalnej od 1 lipca.
Gdyby opierać opinię o rządzie Beaty Szydło tylko na tym, w jakim stopniu udało jej się zrealizować tylko te zapowiedzi, których termin sama wyznaczyła na pierwszych sto dni działania - z pewnością nie byłoby można użyć słowa "sukces". Trudno byłoby też mówić choćby o sukcesie połowicznym. Na pewno - nie o umiejętności realnego oceniania szans na realizację zapewnienia "damy radę".
W miejsce dawania rady tam, gdzie pani premier publicznie je zapowiedziała, rządzący dali za to radę w szeregu dziedzin, w których dawania rady otwarcie nie zapowiadali. Tak było w sprawie faktycznego unieruchomienia Trybunału Konstytucyjnego, ustaw o inwigilacji, zmianach w mediach publicznych, służbie cywilnej czy połączeniu urzędów Prokuratora Generalnego z Ministrem Sprawiedliwości.
W tych sprawach rządzący dali radę.
Choć zapowiadali, że nie tym się zajmą w pierwszych stu dniach.